Kilka dni temu w świecie tenisa gruchnęła wiadomość, że Aryna Sabalenka, jak typowano główna rywalka Igi Świątek do złotego medalu, rezygnuje z gry na igrzyskach olimpijskich w Paryżu! Swoją decyzję białoruska gwiazda motywowała chęcią zadbania o swoje zdrowie. "To za dużo, jeśli chodzi o terminarz. Podjęłam decyzję, aby zadbać o swoje zdrowie. To byłoby za dużo zmian nawierzchni" - stwierdziła zawodniczka z Mińska. Aryna Sabalenka musi dopełnić obowiązek wobec władz Jej deklaracja wywołała ogromne emocje. Cześć dziennikarzy i kibiców rozumiała, że przeładowany kalendarz nie służy zawodniczkom i zaakceptowała wybór Sabalenki. Z drugiej strony zarzucano jej lekceważenie igrzysk olimpijskich, najważniejszej imprezy czterolecia. Nawet Iga Świątek "odbiła piłeczkę", bo sama nie zamierza rezygnować z igrzysk. Paradoksalnie najspokojniej zareagowano na to na Białorusi. Sportowcy z tego kraju na igrzyskach wystartują w neutralnych barwach, dlatego akurat w przypadku rezygnacji ze startu swoich gwiazd, a taką niewątpliwie jest Sabalenka, przyjęto ze zrozumieniem. Mimo to tenisistka musi dopełnić obowiązku wobec tamtejszych władz. "Rozmawialiśmy o tym z jej trenerem. Ze względu na napięty harmonogram i kondycję fizyczną nie jest gotowa do gry na różnych nawierzchniach. Trener powiedział, że nie może się przeciążać" - mówił w rozmowie ze "Sport 5" prezes Białoruskiej Federacji Tenisowej Siergiej Rutenko. Lawina domysłów na temat rezygnacji Sabalenki Oficjalnie podawane przez Arynę Sabalenkę powody nie przekonują jednak wszystkich. Rosyjski dziennikarz Oleg Łytkin rozumie tę argumentację, ale uważa, że kolejnym czynnikiem mogła być chęć uniknięcia ciągłych pytań o zdjęcie i jej relacje z Aleksandrem Łukaszenką. "Takie sytuacje na igrzyskach byłyby nieuniknione" - czytamy. Inni z kolei przekonują, że to po części wina WTA, ponieważ organizacja nie przyznaje punktów rankingowych za igrzyska, a dla Sabalenki znacznie ważniejsze, niż potencjalny medal, jest wyprzedzenie w rankingu Coco Gauff i Igi Świątek.