25-letni Francuz, obecnie 36. w rankingu ATP World Tour, pokonał w trzeciej rundzie siódmego na świecie del Potro 6:3, 6:3, 6:7 (3-7), 3:6, 6:3. Teraz w 1/8 finału spotka się w poniedziałek z Włochem Andreasem Seppim (21.). Argentyńczyk to jedyny tenisista spoza czołowej czwórki rankingu, który w ostatnich ośmiu latach zdołał triumfować w Wielkim Szlemie. Dokonał tego w 2009 roku w nowojorskim US Open, wygrywając w finale ze Szwajcarem Rogerem Federerem (nie był wtedy nawet w Top 10). W sierpniu ubiegłego roku del Potro pozbawił lidera klasyfikacji ATP World Tour Serba Novaka Djokovica brązowego medalu igrzysk olimpijskich w Londynie. Pokonał go wówczas w meczu o trzecie miejsce. W tegorocznym Australian Open, który ze względu na 198 cm wzrostu nazywany jest "wieżą z Tandill", pierwszym dwóm rywalom oddał 13 gemów, nie tracąc seta. Jednak w sobotę na drugim co do wielkości stadionie - <a class="textLink" href="https://geekweek.interia.pl/marki-i-produkty-hisense,gsbi,3596" title="Hisense" target="_blank">Hisense</a> Arena musiał przełknąć gorycz porażki po trzech godzinach i 45 minutach emocjonującego widowiska. - Od pierwszego do ostatniego punktu grałem cały czas to samo. Byłem przy tym opanowany i bardzo skoncentrowany, co przełożyło się na precyzję i skuteczność. Nie miałem nic do stracenia i w ten sposób odniosłem wielkie zwycięstwo, może największe w karierze - powiedział skromnie Chardy. Mieszkający w belgijskim Liege francuski tenisista powtórzył swój najlepszy wynik w Wielkim Szlemie z 2008 roku z paryskich kortów ziemnych im. Rolanda Garrosa. Podobnie w deblu, bowiem dotychczas tylko raz dotarł do trzeciej rundy w 2009 roku US Open. W niedzielę jego i Kubota czeka w niej ciężkie zadanie, bowiem o miejsce w ćwierćfinale zagrają z najwyżej rozstawionymi amerykańskimi bliźniakami Bobem i Mike'm Bryanami. Mecz wyznaczono na dobrze już znaną Chardy'emu Hisense Arena na godz. 12.30 (2.30 w nocy czasu polskiego). Natomiast w pojedynku otwierającym wieczorną sesję na korcie centralnym Rod Laver Arena o godz. 19.00 (9.00 w Polsce) wystąpi Agnieszka Radwańska, niepokonana w 12 tegorocznych meczach. Rywalką czwartej w rankingu WTA Tour krakowianki będzie w 1/8 finału była liderka Serbka Ana Ivanovic (13.), a transmisję przeprowadzi Eurosport. Poza porażką del Potro w piątkowych meczach nie doszło do nieoczekiwanych rozstrzygnięć z udziałem wysoko rozstawionych tenisistów. Po niezbyt dobrej grze awans do czwartej rundy wywalczył mistrz londyńskich igrzysk oraz triumfator ostatniego US Open - Szkot Andy Murray (3.). Brytyjczyk pokonał bez straty set Litwina Ricardasa Berankisa 6:3, 6:4, 7:5 w ciągu dwóch godzin i 12 minut. Jednak po meczu nie ukrywał, że nie miał najlepszego dnia. - Powinienem trochę mocniej i precyzyjniej uderzać piłki, no i trochę szybciej się poruszać po korcie, ale nie zawsze wszystko się układa tak jakbym chciał. Ważne, że mimo pewnych kłopotów nie straciłem seta - powiedział Murray. Jego kolejnym rywalem będzie na pewno Francuz, lepszy w wieczornym pojedynku Gillesa Simona (14.) z Gaelem Monfilsem. W sumie po raz pierwszy od 1999 roku aż czterech francuskich graczy dotarło w Melbourne do 1/8 finału. Dokonali tego bowiem również - oprócz Chardy'ego - Jo-Wilfried Tsonga (7.) i Richard Gasquet (9.), którzy zagrają ze sobą w poniedziałek. Wieczorem na Rod Laver Arena ostatniego Australijczyka w singlowej drabince - Bernarda Tomica wyeliminował Szwajcar Roger Federer (nr 2.) 6:4, 7:6 (7-5), 6:1. 31-letni tenisista z Bazylei wygrał nie tylko z Tomicem, ale i z głośną i żywiołowo dopingującą rywala kilkunastotysięczna widownią. Teraz na jego drodze stanie Kanadyjczyk Milos Raonic (13.). Federer ma za sobą cztery zwycięstwa w Australian Open, odniesione w latach 2004, 2006-07 i 2010.