Mecz, był ciekawy, zacięty, obfitował w zwroty akcji, ale też sporo błędów obu graczy. "Serwis nie jest moim największym atutem. Raczej służy jako sposób wprowadzenia piłki do gry niż bezpośrednie zdobycie punktu" - mówił po wygranym półfinale z Albertem Ramosem-Vinolasem Guido Andreozzi. Początek finału potwierdzał jego słowa. Na dodatek własne podanie nie było także atutem Słowaka. Stąd pierwsze cztery gemy skończyły się przełamaniami podań. Pierwszy własnego gema wygrał Kowalik na 3:2 i wydawać się mogło, że to jest moment przełomowy premierowego seta. Nic z tych rzeczy. Zawodnicy jakby się umówili, że na zmianę wygrywają i przegrywają własne gemy serwisowe i tak było już do końca seta. Toteż jego zwycięzcę musiał wyłonić tie-break. W nim też nie brakowało mini-breaków, ale ostatecznie o jedne własne podanie lepszy okazał się Argentyńczyk i na drugiego seta wychodził z ogromną szansą obrony tytułu. Tyle, że partia rozpoczęła się od prowadzenia Słowaka 2:0, co dało ekspresyjnemu Kovalikowi trochę spokoju w grze. Przestał rzucać rakietami w kort (w pierwszej partii wymienił dwie), bardziej dbał o dokładność uderzenia. Wreszcie serwis zaczął być jego atutem. Pojawiły się nawet asy. Gdy w siódmym gemie po raz drugi Słowak przełamał serwis obrońcy tytułu, Andreozzi odpuścił seta nastawiając się na rozstrzygnięcie w trzecim. Kiedy w tejże partii objął prowadzenie 3:1 w gemach, wydawać się mogło, że taktyka była słuszna. Kovalik przetrwał jednak kolejne chwile słabości, doprowadził do wyrównania 4:4, po czym wygrał dwa kolejne gemy i cały mecz. "Jestem zmęczony tym tygodniem, ale dominującymi uczuciami są jednak szczęście i satysfakcja. Atmosfera była naprawdę niesamowita, lepsza nawet niż w mojej rodzinnej Bratysławie. Ludzie wspierali mnie przez cały czas i dodawali sił w tych wszystkich najtrudniejszych momentach. Nigdy nie grałem w turnieju challengerowym, gdzie byłby taki obiekt i tak duża liczba kibiców" - cieszył się po meczu zwycięzca. Andreozzi więc potwierdził zasadę obowiązującą od 27 lat w Szczecinie, zgodnie z którą żaden tenisista dwa razy nie wygrywa turnieju. Na pocieszenie za porażkę singla pozostaje mu tytuł w grze deblowej, który w sobotę zdobył w parze ze swym rodakiem Andreasem Moltenim. 125 punktów, jakie za zwycięstwo w Szczecinie otrzymał Kovalik pozwoli mu na awans aż o ponad 140 miejsc w tenisowym rankingu ATP. W poniedziałek będzie notowany około 205. pozycji. "Przez ostatnie tygodnie mój ranking wyglądał tak źle, że nawet nie chciałem na niego patrzeć, teraz sytuacja powinna się poprawić. Jeśli w przyszłym roku nie zostanę powołany do kadry w Pucharze Davisa, to zapewniam, że zrobię wszystko, aby znów przyjechać do Szczecina i powalczyć o obronę tytułu mistrzowskiego" - dodał Kovalik. Wynik finału: Jozef Kovalik (Słowacja) - Guido Andreozzi (Argentyna, 5) 6:7 (5:7), 6:2, 6:4.