Jeszcze trzy lata temu był praktycznie nieznany. Dziś to najgorętsze nazwisko w tenisie. Carlos Alcaraz doczekał się już wielu ksywek. Jedni mówią o nim “złote dziecko tenisa", drudzy “następca Rafaela Nadala". Jeszcze inni twierdzą, że jest połączeniem wszystkiego, co najlepsze w grze Wielkiej Trójki - Rogera Federera, Rafaela Nadala i Novaka Djokovica. W wieku 21 lat ma już na koncie cztery wielkie szlemy i srebrny medal olimpijski. Nic więc dziwnego, że Laver Cup chciał go mieć w swoich szeregach. W tym roku to się udało. Hiszpan zadebiutował w turnieju powstałym z inicjatywy Rogera Federera już pierwszego dnia rywalizacji. W piątek 20 września Alcaraz rozegrał spotkanie deblowe w parze z Alexandrem Zverevem, jednym ze swoich największych rywali tego sezonu. Mecz przegrali. “Carlitos" musiał jednak o tym szybko zapomnieć, ponieważ kapitan Drużyny Europy, Bjorn Borg, wystawił go do jego debiutanckiego singla przeciwko Benowi Sheltonowi. Tu sprawy potoczyły się zdecydowanie lepiej, co było do przewidzenia. W końcu, kiedy Alcaraz zaczyna uśmiechać się na korcie, wiadomo, że czuje smak zwycięstwa. Amerykanin nie potrafił znaleźć na niego sposobu i Hiszpan wygrał spotkanie w dwóch setach - 6-4, 6-4 - zdobywając 2 punkty dla Europy, doprowadzając do remisu w turnieju. Debiut Alcaraza w Laver Cup był więc gorzko-słodki. Jak to możliwe, że mając zaledwie 21 lat, potrafi tak szybko podnieść się po porażce i dominować już następnego dnia? “Czasami nie mogę znaleźć motywacji”. Alcaraz szczery do bólu po gorzko-słodkim debiucie Spotkaliśmy się z Carlosem Alcarazem na konferencji prasowej po jego udanym singlowym starcie w Laver Cup i spytaliśmy o mentalną stronę tenisa. Odpowiadając na pytania, otwarcie przyznał, że tak szybkie zdobycie światowej sławy i napięty plan gier stanowią czasami dla niego ogromne wyzwanie. Miewa dni, kiedy trudno mu znaleźć motywację. - Kalendarz rozgrywek jest tak napięty, a pomiędzy turniejami często nie ma nawet jednego dnia przerwy, że czasami nie mogę znaleźć motywacji, by jechać na kolejne zawody. Mam ochotę wziąć wolne, ale nie mogę, ponieważ za chwilę mam trening lub lecę do innego państwa na mecz. Wolę zostać z rodziną, ale nie mogę, ponieważ jestem człowiekiem biznesu i robię to też dla nich. Dlatego zawsze staram się odzyskać radość i odpowiedni rytm oraz dawać z siebie wszystko w zawodach i na treningach, myśląc o moim sztabie i rodzinie - wytłumaczył Alcaraz. Łączy się z tym duża presja. Do tego dochodzi fakt, że w tenisie praktycznie co tydzień zawodnik musi mierzyć się z przegraną. Jak Hiszpan sobie z tym radzi mentalnie? - Wolę patrzeć na tenis jak na pole pełne szans. Jeśli przegrywam jednego tygodnia, następnego mam kolejną szansę zwycięstwa w innym turnieju. Mam możliwość rozwoju, poprawy gry, czy innego podejścia psychicznego do pojedynku. Skupiam się więc na odpowiednim przygotowaniu pomiędzy zawodami. Jeśli odpowiednio trenuję, nieważne czy wygrywam lub przegrywam, ponieważ jeśli mam dobre nastawienie, w końcu uda mi się odnieść triumf. W tenisie jest tyle turniejów, że praktycznie przez cały sezon mamy szansę coś poprawić w grze i skupić się na pozytywach. Staram się więc po prostu zawsze być dobrej myśli - powiedział Alcaraz. Z Berlina - Martyna Janasik, Interia