Po raz ostatni Polak wystąpił w ćwierćfinale męskiego singla w Wielkim Szlemie w 1980 roku. Wówczas Wojciech Fibak osiągnął tę fazę w Rolandzie Garrosie, Wimbledonie i US Open. W poniedziałek w 1/8 finału Janowicz pokonał Austriaka Juergena Melzera 3:6, 7:6 (7-1), 6:4, 4:6, 6:4, a Kubot wygrał z Francuzem Adriano Mannarino 4:6, 6:3, 3:6, 6:3, 6:4. - Mamy dwóch Polaków w ćwierćfinale, ale niestety, będą grali ze sobą. Taka sytuacja to coś niewiarygodnego, bo jeszcze 10 lat temu nie mieliśmy nikogo nawet w kwalifikacjach Wimbledonu. Polski tenis poszedł bardzo do przodu i miejmy nadzieję, że przełoży się to na wzrost popularności tej dyscypliny w naszym kraju. Szkoda, że obaj zawodnicy nie spotkają się w półfinale czy w finale - podkreślił Jaroch, który prowadził Kubota na początku jego kariery we Wrocławiu i w kadrze makroregionu. Oceniając szanse obu zawodników Jaroch przyznał, że nie będą w stanie niczym wzajemnie się zaskoczyć, ale mecz będzie z pewnością niezwykle ciekawy. - Wszyscy wiemy jak mocnym serwisem dysponuje Jerzy, a Łukasza pewnie częściej będziemy oglądali pod siatką. O wyniku może zdecydować dyspozycja dnia i mam tylko nadzieję, że żaden z nich nie spali się psychicznie - dodał. Trener przyznał, że choć w ćwierćfinałowej rywalizacji będzie kibicował Kubotowi, to chciałby, żeby zwycięstwo przypadło tenisiście, który jest w lepszej formie. - Niech wygra lepszy z nich, żeby poszedł dalej i awansował do finału, a kto wie, może nawet i wygrał cały turniej - podsumował.