W 2022 roku Wielka Brytania jako jedyne państwo nie dopuściła tenisistów z tych krajów do udziału w turniejach na własnej ziemi, w tym do wielkoszlemowego Wimbledonu. Brytyjska federacja została za to ukarana finansowo przez WTA i ATP, a impreza w Londynie pozbawiona punktów rankingowych. Tenis był bowiem jednym z nielicznych sportów, który po inwazji Moskwy na Ukrainę pozwalał zawodnikom z Rosji i wspierającej ją Białorusi, na występy, choć pod neutralną flagą. "To była trudna decyzja dla Wimbledonu. Reszta sportu poszła w zupełnie innym kierunku niż oni, przez co było im ciężko. Myślę jednak, że nie powinno się mówić o tym tak dużo. To trochę odwraca uwagę od tego, co jest naprawdę ważne, a nikt nie chce, aby tak było. To rzeczywisty problem ma być na pierwszym miejscu w dyskusjach" - powiedział Murray. Kilku ukraińskich tenisistów przyznało w wywiadach, jak ciężko jest rywalizować w tourze, kiedy twój kraj toczy wojnę. Tenis. Andy Murray: Trzeba zrozumieć perspektywę Ukraińców "Słyszałem, jak kilka zawodniczek mówiło o tym, jak trudne jest to dla nich i, że mogłyby dostać więcej wsparcia w tej sytuacji. Trzeba także zrozumieć ich perspektywę, a nie tylko tenisistów, którym nie pozwolono zagrać w zeszłym roku. Przecież ukraińscy gracze mają rodziny, które przechodzą przez niewiarygodnie trudny czas. I to jest ważne" - dodał Szkot. Murray, który w maju skończy 36 lat, to trzykrotny zwycięzca imprez wielkoszlemowych w grze pojedynczej. Dwa razy triumfował w Wimbledonie (2013 i 2016), a raz w US Open (2012). Rosja zaatakowała Ukrainę w lutym zeszłego roku. Wtedy Międzynarodowy Komitet Olimpijski zalecił, aby nie dopuszczać sportowców z krajów, które są agresorem, do międzynarodowych występów. Ostatnio jednak zmienił zdanie, a także rozważa start Rosjan i Białorusinów na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Zobacz: Będą wywierać presję w sprawie Rosjan i Białorusinów. "Jeszcze nie przegraliśmy"