Było 3:6, 3:4 i break point. Paolini bezradnie patrzyła, gdzie spadnie piłka. W ćwiartce Świątek
Jasmine Paolini jest najwyżej rozstawioną rywalką w ćwiartce Igi Świątek, nic więc dziwnego, że można było oczekiwać jej zwycięstw aż do 1/4 finału. I meczu w piątek z Polką. Dzisiaj te plany mogły wziąć w łeb, w Wuhanie zapanowała przez moment euforia. Oto bowiem Chinka Yue Yuan, 109. w rankingu WTA, której bilans z Włoszką wynosił dotąd 0:3, wygrała seta 6:3, w drugim miała break pointa na 5:3 i pół odkrytego kortu. Nie trafiła, wszystko się odmieniło. W czwartek obie znów staną po przeciwnych stronach siatki.

Mirra Andriejewa, Jasmine Paolini oraz Jelena Rybakina - z tych trzech zawodniczek najprawdopodobnniej jedynie dwie wystąpią za nieco ponad trzy tygodnie w WTA Finals w Rijadzie. Rosjanka miała dzisiaj nieco ponad 500 punktów przewagi nad Kazaszką i Włoszką, dość komfortową sytuację, ale... we wtorek swój mecz przegrała. I teraz musi patrzeć, co zrobią rywalki. Najpierw w Wuhanie, a później też i w kolejnych turniejach WTA 500 w Ningbo i Tokio.
Szczególnie istotne dla Paolini i Rybakiny były jednak środowe spotkania w WTA 1000, na centralnym korcie w sesji wieczornej. Gra toczyła się dla nich o 110 dodatkowych punktów do rankingu. I naprawdę trudno się było spodziewać, by Włoszka mogła mieć jakieś większe problemy w starciu z Yue Yuan - Chinką, która w zeszłym roku była 36. na świecie, ale dziś jest w drugiej setce. A w Wuhan Open grała tylko dzięki dzikiej karcie.
Tymczasem omal w tym spotkaniu nie doszło do sporej sensacji.
WTA Wuhan. Jasmine Paolini faworytką w starciu z Yue Yuan. Chińscy kibice od początku w znakomitych nastrojach
Włoszka już na samym początku została zaskoczona przez Chinkę, co oczywiście podobało się kibicom na stadionie w Wuhanie. Przełamanie na 2:1 dla Yuan dało jej dodatkowego kopa, za chwilę potwierdziła przewagę w swoim gemie. I grała jak w transie.
Paolini za nic w świecie nie mogła znaleźć sposoby na mądrze grającą Chinkę. I to już nie tylko w gemach serwisowych rywalki, a przecież potrzebowała jednego przełamania, by pozostać w dalszej grze. Problemy były już nawet wtedy, gdy sama podawała. Kibice zaś świętowali.
Mieli powody do radości wtedy, gdy Yuan obroniła się w dziewiątym gemie i doprowadziła do równowagi. I też za chwilę, gdy fantastycznym oburęcznym bekhendem posłała świetną piłkę na zewnątrz, tuż przy linii bocznej. Nawet tak szybka zawodniczka jak Włoszka nie była w stanie do niej dobiec. A za moment kolejny błąd Paolini dał sensacyjnego seta Chince - wygrała 6:3.
Przypadek? Nic bardziej mylnego. Chinka zdecydowanie dominowała, miała 13 wygrywających ataków, przy sześciu Włoszki. A błędów popełniła mniej od faworytki.

Yuan kontynuowała swoją serię znakomitych serwisów w drugiej partii, w trzech pierwszych gemach, gdy trafiała pierwszym podaniem, punkty trafiały na jej konto. A była w lepszej sytuacji, bo to ona jednak podawała na prowadzenie, zostawiała presję Paolin. Ta mogła tylko wyrównywać.
Chinka ze swojego zadania wywiązywała się wzorowo, cały czas prowadziła grę, cały czas miała inicjatywę przy serwisach. A coraz odważniej grała i wtedy, gdy returnowała.
Yuan dostała w końcu możliwość przełamania faworytki - i to w kluczowym momencie spotkania. W ósmym gemie, gdy fenomenalnym atakiem trafiła przy linii, dostała break pointa na 5:3. A w kolejnej akcji Włoszka już się tylko bezradnie przyglądała, gdzie wyląduje piłka po forhendzie Azjatki. Wylądowała milimetry za linią końcową, Paolini uciekła spod topora.
Włoszka bardzo przeżywała swoje błędy, te niewykorzystane małe okazje, gdy Chinka grała na przykład w połowę kortu czy przez środek. Yuan też jednak za bardzo zaczęła przeżywać wydarzenia na korcie, przestała trafiać pierwszym serwisem. Miała akcję na 5:4, a już za moment było 4:5. Włoszka uciszyła wkrótce trybuny na stadionie w Wuhanie, dołożyła kolejnego gema, wyrównała na 1:1.
To nie był dobry omen dla Chinki, która w tym sezonie miała olbrzymie problemy w trzysetowych spotkaniach. Z 11 w ramach turniejów WTA wygrała tylko jedno, z Dianą Sznajder w Cincinnati. Może gdyby wykorzystała dziś jedną z dwóch szans w czwartym gemie, podwyższyła na 3:1, wszystko potoczyłoby się inaczej. A tu Paolini zaczęła przejmować kontrolę, grała pewnie, zmuszała rywalkę do błędów. To ona wywalczyła breaka w piątym gemie i miała kolejne okazje. I to ona zdobyła ostatni punkt w meczu - wygrała 3:6, 6:4, 6:3.
O ćwierćfinał i być może mecz z Igą Świątek, zagra w czwartek z Clarą Tauson. Jutro też czeka ją kolejny bój z... Yue Yuan. Tym razem w deblu.















