To był szok dla wszystkich fanów tenisa. W pierwszym kwartale tego roku Ashleigh Barty najpierw wygrała swój domowy Australian Open, a później ogłosiła zakończenie kariery, będąc na pierwszym miejscu w rankingu WTA. Teraz w rozmowie z "News Corp" opowiedziała, co skłoniło ją do tamtej decyzji. Barty o zakończeniu kariery. "Ani iskry" - Wygranie Wimbledonu było tym, czego chciałam przez całą karierę. Gdy już to zrobiłam latem 2021 roku, zgasł we mnie ogień - przyznała. Niedługo premierę będzie miała jej książka "My Dream Time" ("Mój wymarzony czas - przyp. red.). Ujawniła w niej szczegóły dotyczące jej odczuć z tamtego okresu. "Nie wiem już, o co gram. Myślę, że to koniec. Nie mam w sobie już niczego, żadnej iskry" - napisała. Od wygrania Wimbledonu do zakończenia kariery minęło jednak kilka miesięcy, w których wciąż potrafiła ona rywalizować na poziomie. Zdobyła brązowy medal olimpijski w mikście, a w styczniu bez straty seta sięgnęła po wielkoszlemowy triumf w Melbourne. Australijscy kibice czekali 44 lata na triumf swojej rodaczki w tym turnieju. Jak przyznała, ceni sobie spokój, który teraz zapanował jej życiu. - Ostatnie sześć, siedem miesięcy było tym wszystkim, czego chciałam. Nie będę wyobcowana ze świata tenisa, ale po prostu nie będzie mnie w nim - zakończyła. Czytaj także: Iga Świątek prawie spadła z krzesła. Pojawił się taki stwór