Tekst ukazał się w piątek rano i wywołał burzę w polskim środowisku sportowym. Tezy, które padają w publikacji, są bardzo poważne. Dziennikarze dotarli do członków rodziny Skrzypczyńskiego, którzy opowiedzieli o stosowanej przez niego przemocy. Anonimowo wypowiedzieli się także byli podopieczni i podopieczne obecnego prezesa PZT z czasów jego pracy trenerskiej w Energetyku Gryfino. Dziś dorosłe kobiety, a w latach 90. nastolatki, przeżyły - jak przekonują w Onecie - traumę. Skrzypczyński miał zabierać dziewczyny pojedynczo do swojego kantorka i molestować. "Łapał za piersi, pupę, w miejsca intymne. Do dziś pamiętam ten jego śmiech. Traktował to jako dobrą zabawę. Ile razy to zrobił? Po latach większość wspomnień wyparłam. Jestem jednak przekonana, że obmacywał mnie co najmniej kilka razy" wspominała w Onecie była podopieczna Skrzypczyńskiego, chcąca zachować anonimowość. Mirosław Skrzypczyński jest niewinny? "Ktoś szuka sensacji" Interia skontaktowała się z kapitanem sekcji tenisowej Energtyka Gryfino, Henrykiem Klonowskim. Mężczyzna odebrał od razu, a na naszą prośbę o odniesienie się do publikacji Onetu odparł: My jesteśmy klubem amatorskim, zawodowcy zniknęli z Gryfina jakieś 15 lat temu, kiedy Elektrownia Dolna Odra przestała to finansować. Nie wiem niczego na temat pracy Mirosława Skrzypczyńskiego w Energetyku. CZYTAJ TAKŻE: Mirosław Skrzypczyński reaguje na zarzuty. Jest oświadczenie Dopytaliśmy jednak, czy aby na pewno nic w tej sprawie nie obiło mu się o uszy, skoro temat ekspresowo obiegł całą sportową Polskę. - Nie mam żadnych wspomnień z panem Skrzypczyńskim. Osobiście nie rozmawialiśmy, spotkaliśmy się może raz czy dwa na jakichś turniejach. Powiedzieliśmy sobie "dzień dobry" i to tyle. Koledzy mają o nim bardzo dobre zdanie, to świetny fachowiec. Fajnie potrafił grać w tenisa. Jestem bardzo zdziwiony tym, o czym pan mówi. Nie widziałem tego tekstu, nie czytałem go. Gdyby coś było na rzeczy, to przecież któryś ze znajomych na pewno by mi o tym doniósł. Popytam ich teraz, co to za plotka, co to za fałsz, bo ktoś coś tutaj wymyśla - ciągnął Klonowski. Nasz rozmówca najwyraźniej się rozkręcał, więc postanowiliśmy drążyć temat. Zapytaliśmy, dlaczego uważa, że "ktoś coś wymyśla". - Niech znajdą się te dziewczyny i opowiedzą otwarcie o wszystkim. Dlaczego takie sytuacje zawsze wychodzą po tylu latach? Ktoś szuka sensacji albo chce się dorobić. Za każdym razem mnie to dziwi - przekonywał Klonowski. - Istnieje w ludzkiej psychice mechanizm nazywany wyparciem. Molestowane dzieci boją się i wstydzą mówić o traumatycznych przeżyciach - wtrąciliśmy. - No tak, istnieje coś takiego, ale nie przez tyle lat. Ludzie, którzy decydują się mówić w różnych sytuacjach o molestowaniu, mają często po 50 lat i nagle coś im się przypomina. Przecież gdyby tak było, to opowiedzieliby o tym wcześniej komukolwiek - podkreślił nasz rozmówca. Afera w polskim tenisie. "Ja nic nie słyszałem" Co ciekawe, Klonowski powiedział nam, że nie ma pojęcia o publikacji Onetu. Tak się jednak składa, że znajdujemy w niej jego wypowiedź, podpisaną z imienia i nazwiska. "Nie miałem ze Skrzypczyńskim do czynienia. Jak on u nas był, to akurat z nim nie pracowałem - mówi nam Henryk Klonowski, obecny kapitan sekcji tenisa klubu z Gryfina. - Coś tam słyszałem, ale nie bardzo się tym interesowałem. Ale do końca nie odpowiem, bo mógłbym coś poprzekręcać. Wiem, o co pan pyta, ale nie jestem w stanie nic więcej panu powiedzieć" - to fragment rzeczonego tekstu. Kiedy cytujemy go Klonowskiemu, ten odpowiada, że to dziwne i zmienia temat. - Jak było, tak było. Ja nic nie słyszałem. Nie wierzę w to, nikt mi takich pierdół nigdy nie opowiadał - zakończył kapitan sekcji tenisowej Energetyka Gryfino. Do sprawy, na łamach Interii, odniósł się także główny zainteresowany. Wydał w tej sprawie oświadczenie, które można przeczytać tutaj. Wimbledon i ta przeklęta trawa Igi Świątek! [GRA NAWROTA o Wimbledonie]