Brytyjka do rywalizacji w ubiegłorocznym US Open przystępowała jako 150. rakieta świata. Po przejściu kwalifikacji w turnieju głównym odprawiła wszystkie rywalki, nie tracąc po drodze nawet seta. Jej zwycięstwo było historycznym wyczynem - nigdy dotąd nie zdarzyło się, by po tytuł sięgnęła kwalifikantka. Bolesny spadek Emmy Raducanu. Wielkoszlemowa mistrzyni w dziewiątej dziesiątce 19-latka nie była jednak w stanie potwierdzić tego sukcesu kolejnymi, znaczącymi wynikami. Spisywała się mocno przeciętnie, często zmieniając trenerów i budząc jednocześnie wśród kibiców bardzo żywe dyskusje, związane z jej aktywnością poza kortami. Zasłynęła bowiem wieloma, ekskluzywnymi współpracami reklamowymi. Zarzucano jej, że skupia się na konsumowaniu popularności, a nie na grze. Przed tegoroczną edycją US Open mało kto wierzył, że będzie w stanie powtórzyć wyczyn z 2021 roku. Jednocześnie jednak nie przypuszczano, że tak szybko pożegna się z imprezą. Już w pierwszej rundzie za burtę wyrzuciła ją Alize Cornet, wygrywając 6:3, 6:3. Dla Raucanu był to podwójny cios - nie tylko nie obroniła tytułu, ale staciła też masę rankingowych punktów, które zdobyła w Stanach Zjednoczonych przed rokiem. Za zwycięstwo zainkasowała wtedy aż 2000 punktów. Obroniła ledwie... 10, jakie przysługiwało za grę w pierwszej rundzie. To oznaczało, że w najnowszym notowaniu rankingu ma ledwie 726 "oczek". Z 11. miejsca, jakie zajmowała przed turniejem spadła aż na 83. Co ciekawe, mimo to pozostaje najlepszą Brytyjką w zestawieniu, choć po piętach depcze jej Hariett Dart, która jest 85. 19-latka w poniedziałek rozpoczyna rywalizację w turnieju w Portoroz w Słowenii.