Andrea Bocelli ma już 65 lat na karku, ale ani myśli zwalniać tempa jeśli mowa o trasach koncertowych. W sierpniu przyszłego roku odwiedzi on chociażby Warszawę i tamtejszy PGE Narodowy, w najbliższym czasie zaś trafi za Atlantyk, gdzie odwiedzi najróżniejsze zakątki Stanów Zjednoczonych. Obecnie jednak słynny tenor wciąż działa w pobliżu swojej ojczyzny - Włoch. W ostatni poniedziałek zjawił się np. w szwajcarskim Zurychu i na sam koniec swojego popisu postanowił... zaskoczyć publikę, a zwłaszcza jednego jej członka - jednego z najlepszych tenisistów w dziejach, Rogera Federera. "Lęk mnie przytłoczył". Świątek się otworzyła, padły też słowa o Sabalence Andrea Bocelli i Roger Federer na jednej scenie. Przepiękna chwila Wkrótce potem zaprosił on Szwajcara do stanięcia obok niego na scenie - i zaczęła się magia muzyki. Były sportowiec, który swoją pełną sukcesów karierę zakończył we wrześniu 2022 roku, nie krył wzruszenia, a w jego oczach pojawiły się łzy: 0:6 i cudowny zwrot. Tak Polka wyrzuciła w Walencji rozstawioną faworytkę Federer nie nudzi się na emeryturze. "Występ" z Bocellim to powtórka z rozrywki To bez wątpienia moment, którego Federer nie zapomni do końca życia, choć przecież ma on za sobą ogrom niezwykłych zdarzeń. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro mowa o człowieku, który zjeździł cały świat i wygrał łącznie 103 turnieje, w tym 20 razy triumfował w zmaganiach wielkoszlemowych. Co ciekawe zjawienie się u boku Andrei Bocellego nie było pierwszą sytuacją, w której dawny lider rankingu ATP wszedł na scenę w Zurychu - w lipcu tego roku 42-latek uświetnił też koncert grupy Coldplay, odgrywając nawet swoistą "solówkę". Nie brak mu więc wrażeń na sportowej emeryturze...