To był ekspresowy awans do drugiej rundy. Kiedy w innych rozpoczętych o godzinie 11.00 meczach zawodnicy na dobre się rozgrzali, 88. w światowym rankingu Fręch już cieszyła się ze zwycięstwa. Na wolne popołudnie nie może jednak liczyć. "Jeszcze dziś mam zaplanowany trening. Codziennie byłam tu na kortach od rana do wieczora. Miałam po dwa treningi dziennie i te dni były bardziej męczące od tego meczu" - oceniła. W pierwszym secie Polka szybko objęła prowadzenie 3:0. Natomiast na wygranego przez Zhang gema na 1:3 Fręch odpowiedziała serią aż ośmiu wygranych gemów. Odrobina emocji była dopiero przy stanie 5:0 w drugiej partii, gdy Fręch serwowała na zwycięstwo. Polka zmarnowała trzy piłki meczowe i niespodziewanie dała się przełamać. Chwilę później przypieczętowała jednak awans. "Bardzo mnie cieszy, że byłam skoncentrowana i potrafiłam wykorzystać niedyspozycję przeciwniczki, bo wiem, że od jakiegoś czasu boryka się z problemami zdrowotnymi. Mimo wszystko to nie był łatwy mecz, bo trzeba było pilnować każdego punktu i nie dawać jej nadziei na odwrócenie losów spotkania. Na pewno dużo emocji mnie to kosztowało" - przyznała Fręch. 25-letnia łodzianka po raz drugi w karierze wystąpi w drugiej rundzie French Open. Poprzednio udało jej się to w 2018 roku, gdy debiutowała na paryskich kortach. "Nie da się ukryć, że turnieje wielkoszlemowe różnią się od innych. Ranga i prestiż są zdecydowanie większe. To zwycięstwo przybliża mnie do celów, które sobie stawiam. Na ten sezon głównym jest awans do najlepszej 50 rankingu" - przyznała. Rok temu początek turnieju torpedowały opady deszczu, teraz w Paryżu jest bardzo słonecznie i ciepło. Temperatura przekracza 25 stopni Celsjusza. "Warunki panujące w tym roku zdecydowanie mi odpowiadają. Jest przyjemniej niż jakby były chmury i deszcz. To jest pogoda, która pozytywnie nastraja no i nie ma żadnych opóźnień w rozgrywaniu meczów. Wszystko się toczy odpowiednim rytmem" - stwierdziła Fręch. Kolejny mecz rozegra dopiero w środę. Jej kolejną rywalką będzie albo Rosjanka Kamilla Rachimowa (82. WTA), albo czeska kwalifikantka Sara Bejlek (182. WTA). "Do środy na pewno będę trenowała, jednak dzień wolny też się przyda. Postawię na regeneracje i przygotowania do następnej rundy. O następnej rywalce jeszcze nie myślę, ale trener już pewnie tak" - powiedziała.