Turniej ITF W40 we Wrocławiu nie ma takiego prestiżu, jak lipcowa rywalizacja w BNP Paribas Warsaw Open w stolicy czy choćby niedawny challenger WTA w Kozerkach. Wtedy głośno było m.in. o zatrzymaniu na granicy znanej Rosjanki Wiery Zwonariowej, która miała grać w Warszawie, a nie została wpuszczona do Polski. Podobnie postąpili później Czesi przy okazji rywalizacji w Pradze. W mniejszych turniejach takie sytuacje się zdarzają, ale pomysł ze stworzeniem polsko-rosyjskiej pary był bardzo... oryginalny. Zaskakująca decyzja mistrzyni Polski. Zdecydowała się na stworzenie pary z... Rosjanką A na taki we Wrocławiu zdecydowała się Weronika Falkowska - reprezentantka kraju w Billie Jean King Cup, aktualna mistrzyni kraju w singlu i deblu. Ona w turnieju singlowym we Wrocławiu była rozstawiona z siódemką, ale zdecydowała też na występ w grze podwójnej, w której radzi sobie znacznie lepiej. Na liście WTA jest obecnie 275. w singlu (ale za tydzień spadnie o blisko 50 miejsc) i 88. w deblu. W stolicy Dolnego Śląska podjęła decyzję o wspólnej grę z... Rosjanką Darią Astachową - dzięki Polce miały "jedynkę" w drabince gry podwójnej. W przeszłości już ze sobą występowały, m.in. jesienią 2021 roku w Katalonii, ale jeszcze przed inwazją wojsk Putina na Ukrainę. A ta wszystko zmieniła - także w sporcie, choć może stosunkowo najmniej akurat w tenisie. Rosjanie mogą występować w turniejach, ale jako zawodnicy neutralni. W niektórych krajach, np. w Polsce, nie są jednak mile widziani. I nie wszyscy łaskawym okiem patrzą na wspólną grę z zawodnikami z kraju rządzonego przez Putina. Łotyszki też grały z Rosjankami, jedna nawet z Astachową. Zostały poproszone o złożenie wyjaśnień Takiej sytuacji doświadczyła m.in. Łotyszka Daniela Vismane, która pod koniec lipca w niemieckim Horb zdecydowała się na wspólną grę w deblu z... Astachową. Też były rozstawione z jedynką - wygrały cały turniej ITF W25. Dla opinii publicznej na Łotwie było tego już za wiele - ten kraj też nie może być pewny swojego bezpieczeństwa, graniczy z Rosją. A wcześniej podobną decyzję podjęła w maju w Pradze Darja Semenistaja. Obie zostały poproszone przez tamtejszy komitet olimpijski do złożenia wyjaśnień, co oczywiście szybko wykorzystała też rosyjska propaganda. Tym bardziej więc decyzja Falkowskiej była bardzo kontrowersyjna. A jeszcze bardziej, gdy okazało się, że Polska i Rosjanka już w pierwszej rundzie zmierzą się z Maryną i Nadiją Kolb, Ukrainkami pochodzącymi z Eupatorii na Krymie. Do tego spotkania miało dojść dziś późnym popołudniem. Wielki powrót Mai Chwalińskiej. Obroniła dwie piłki meczowe i... Ostateczna decyzja tuż przed meczem, do kontrowersyjnego debla jednak nie doszło Wcześniej bowiem Falkowska io Astachowa rozegrały swoje spotkania w singlu. Rozstawiona z dwójką Rosjanka miała spore problemy w starciu z młodą Polką Weroniką Ewald, która w turnieju wystąpiła wyłącznie dzięki dzikiej karcie. Pokonała jednak rywalkę 6:1, 6:7 (3), 6:3. Falkowska zaś nieco później zmierzyła się z Ukrainką Oleksandrą Olijnykową i doznała zaskakującej porażki 2:6, 3:6. Mimo, że w światowym rankingu jest klasyfikowana o 200 miejsc wyżej. Gdy Falkowska skończyła swój mecz, dostała czas na odpoczynek między spotkaniem singlowym i deblowym. Wtedy też w systemie pojawiła się informacja, że do tego drugiego nie dojdzie, a siostry Kolb wygrywają walkowerem. I choć Polka z Rosjanką stworzyły turniejową parę, to na kort ostatecznie razem nie wyszły.