Gdyby wyłączyć kiepski luty w Dubaju i Dosze, to trudno w jakikolwiek sposób przyczepić się do wyników Aryny Sabalenki. Jej pierwsza pozycja w światowym rankingu jest na razie niezagrożona, a przecież Iga Świątek miała na to wielką ochotę w Melbourne, w pięciu turniejach w styczniu, marcu i kwietniu Białorusinka zawsze dochodziła do finałów. Owszem, trzy z nich przegrała, ale ma tytuły z Brisbane i Miami. I po taki tytuł przyjechała też do Madrytu, gdzie akurat - w rywalizacji na mączce, radzi sobie najlepiej. Korty tu są stosunkowo szybsze, bardziej jej sprzyjające niż w Rzymie czy Paryżu. W 2022 i 2023 roku wygrała rywalizację, rok temu miała piłkę meczową w finale z Igą Świątek. I przegrała po morderczym boju, które później zostało uznane przez WTA za starcie roku. Jeśli teraz Sabalenka wygra tytuł w Hiszpanii, dokona tego po raz trzeci. Wyprzedzi więc pod tym względem Serenę Williams i Simonę Halep, dorówna zaś jedynej posiadacze trzech trofeów na Caja Magica - Petrze Kvitovej. Doświadczona Czeszka na pewno w tym roku nie poprawi zaś swojego dorobku, w środę pożegnała się z rywalizacją. WTA 1000 w Madrycie. Aryna Sabalenka czekała na swoją pierwszą rywalkę. Walczyły: Anna Blinkowa i Panna Udvardy Sabalenka zaś już po niedzielnym losowaniu wiedziała, że... aż do poniedziałkowego wieczora nie będzie znała nazwisk swoich potencjalnych rywalek. Sama miała wolny los w pierwszej rundzie, jak każda z 32 rozstawionych tenisistek. A w drugiej miała trafić na triumfatorkę starcia dwóch kwalifikantek. Trafiło na Węgierkę Pannę Udvardy i Rosjankę Annę Blinkową - z jedną i drugą jeszcze w karierze zawodowej nie przegrała. A obie pokonała już nawet w jednym turnieju, dwa lata temu na londyńskiej trawie. Udvardy była jej rywalką w pierwszej rundzie (przegrała 3:6, 1:6), Blinkowa dwie fazy później (przegrała 2:6, 3:6). I nie ma co ukrywać: obie grały o to, która z nich wyjdzie za dwa dni na... ścięcie. W obu setach lepiej początkowo prezentowała się na korcie Węgierka, ale na dystansie nie wytrzymywała jednak presji. Udvardy tydzień temu zanotowała solidne przetarcie na mączce w WTA 125 w Oeiras, pokonała tam m.in. Alexandrę Ealę, czyli najbliższą rywalkę Igi Świątek. A w starciu z Blinkową prowadziła 4:2, po obronie dwóch break pointów. Mało tego, miała za chwilę dwie okazje na 5:2, przy podaniu Rosjanki. I tę szansę zaprzepaściła. Blinkowa złapała właściwy rytm, wygrała aż 16 z 19 ostatnich akcji w tym secie. I całą partię 6:4. A później historia w pewnym sensie się powtórzyła. Udvardy wygrywała 2:1, właśnie zdołała przełamać swoją rywalkę, z którą miała dotąd niekorzystny bilans bezpośrednich starć. Za chwilę sama została przełamana do zera. I znów wszystko się posypało. Blinkowa kolejne gemy zapisywała na swoim koncie bez większej walki. Po 80 minutach hiszpański arbiter Manuel Franco Ojea ogłosił wygraną 26-latki z Moskwy. W piątek Rosjanka zagra z Sabalenką, po raz czwarty w karierze. Na razie bilans ich starć to 3:0 dla liderki rankingu WTA.