Sabalenka zdecydowała się zagrać z przyjaciółką zaledwie kilka dni po tragicznej śmierci Kołcowa. W środę Białorusinka wydała oświadczenie, w którym napisała, że ma "pęknięte serce", ale jednocześnie przyznała, że z byłym hokeistą w tym momencie już nie byli parą. Kołcow zmarł w poniedziałek, a policja w Miami podała, że wyskoczył z okna apartamentu. Miał 42 lata. Natomiast w piątek obie zawodniczki musiały czekać sześć godzin, aby wyjść na kort, ponieważ wcześniej nad Miami mocno padało. Sabalenka pojawiła się w czarnym stroju, a potem zaprezentowała z dobrej strony. Aryna Sabalenka "to bardzo, bardzo silna kobieta" W pierwszym secie do odniesienie zwycięstwa Białorusince wystarczyło jedno przełamanie, do którego doszło w siódmym gemie. Z kolei w drugiej partii dwa razy odebrała serwis Badosie. Ta nie była jednak zdziwiona dobrą postawą przyjaciółki. "To bardzo, bardzo silna kobieta. Widzicie to na korcie. Ja ją znam prywatnie, więc nie było to dla mnie żadne zaskoczenie" - przyznała. Przed spotkaniem Badosa mówiła, że spodziewa się "niekomfortowego" meczu z Sabalenką, biorąc pod uwagę jej przyjaźń z Białorusinką. Po nim przyznała jednak, że obie pokazały profesjonalizm i siłę mentalną. "Szczerze mówiąc, obie jesteśmy dość mocne psychicznie. Jesteśmy silnymi kobietami i ona to udowodniła i ja to udowodniłam" - powiedziała Hiszpanka. "Wiedziałyśmy, jak się wyłączyć na te dwie godziny. Ona grała naprawdę dobrze, ale ja także, biorąc pod uwagę moje problemy z kontuzjami" - stwierdziła Badosa. W sobotę zagrają Świątek i Sabalenka W trzeciej rundzie Sabalenka zagra z Ukrainką Anheliną Kalininą (32.). To spotkanie już w sobotę. Wtedy na kort ma też wyjść Iga Świątek. Numer jeden kobiecego tenisa nie zdążyła dzień wcześniej zmierzyć się z Włoszką Camilą Giorgi, bo znowu zaczęło padać. 22-etnia raszynianka miała w pierwszej rundzie "wolny los", a Giorgi wyeliminowała Magdalenę Fręch. Swój pierwszy mecz przegrała także Magda Linette, która wystartuje jeszcze w deblu, w parze z Amerykanką Bernardą Perą.