Szef australijskiego tenisa (Tennis Australia) Craig Tiley zamierza dokładnie przyjrzeć się zaplanowanym na ten rok innym wielkoszlemowym imprezom, French Open i US Open, aby wyciągnąć wnioski z ich organizacji. Wiadomo już na pewno, że w styczniu w Melbourne wszyscy gracze ze względu na wymagany dystans społeczny będą w bezpiecznej "bańce", liczba widzów zostanie mocno zredukowana i ograniczona prawdopodobnie do mieszkańców Australii i być może Nowej Zelandii. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) 12 marca ogłosiła pandemię koronawirusa, sześć tygodni po tym, jak z wielkoszlemowego triumfu na Rod Laver Arena cieszyli się Sofia Kenin i Novak Djokovic. Mecze finałowe śledziło po kilkanaście tysięcy widzów, a w przyszłorocznym turnieju trybuny mają być zajęte najwyżej w połowie. Wszyscy zagraniczni gracze po przybyciu do Australii będą się musieli poddać dwutygodniowej kwarantannie i przejść testy na obecność koronawirusa. Zostaną umieszczeni w oficjalnych bio-bezpiecznych hotelach, a na korty będą podróżować specjalnie zorganizowanym transportem. "Takie decyzję podjęliśmy w tym tygodniu" - poinformował agencję AP w rozmowie telefonicznej Tiley. "Na pewno nie osiągniemy rekordowego poziomu 821 tys. widzów z ubiegłego roku. Kibice będą pochodzić z Australii i ew. Nowej Zelandii, jeśli zostaną zniesione restrykcje graniczne. Kibiców z innych krajów prawdopodobnie nie będzie" - dodał.