W finale Wozniacki zmierzy się z najwyżej rozstawioną Rumunką Simoną Halep lub z Niemką polskiego pochodzenia Angelique Kerber (21.). 37. w rankingu WTA Mertens, która dotychczas w Wielkim Szlemie mogła się pochwalić co najwyżej dotarciem do trzeciej rundy, jest jedną z największych niespodzianek tegorocznej edycji Australian Open. Dotychczas słynęła z odważnej gry, ale w czwartek dały u niej znać o sobie nerwy związane z rywalizacją o wysoką stawkę. 22-letnia zawodniczka często się myliła i poza końcówką drugiej partii warunki w tym meczu dyktowała starsza o pięć lat i bardziej doświadczona rywalka. Dunka jednak również pozwoliła na chwilę nerwom przejąć kontrolę nad swoimi poczynaniami. Prowadząc 5:4 i 30:0 w drugiej partii zaczęła się mylić i grać bardzo zachowawczo, co kosztowało ją stratę podania. Z momentu słabości przeciwniczki skorzystała Belgijka, która pokazała wówczas kilka mocniejszych zagrań, za które zbierała pochwały w ostatnich dniach i wygrała własnego gema serwisowego bez straty punktu. Przy stanie 5:6 Wozniacki musiała bronić dwóch piłek setowych, a po grze na przewagi doprowadziła do tie-breaka. W nim to ona już dominowała. "W końcówce zaczęłam myśleć o moim przegranym półfinale tutaj z 2011 roku, w którym miałam piłkę meczową. Później jednak starałam się to wyrzucić z głowy i zachować spokój. Na szczęście udało mi się wygrać" - zaznaczyła szczęśliwa zwyciężczyni. Mecz trwał godzinę i 37 minut. Dunka posłała siedem asów, miała pięć podwójnych błędów serwisowych, 25 uderzeń wygrywających i 18 niewymuszonych błędów. Mertens zanotowała ich - odpowiednio - trzy, dwa, 28 i 35. Kibice obejrzeli drugą w karierze konfrontację tych tenisistek. W półfinale ubiegłorocznego turnieju WTA w Bastad Wozniacki wygrała w trzech setach. Dunka wykorzystała drugą szansę, którą otrzymała od losu podczas tej edycji zmagań w Melbourne. W trzecim secie pojedynku drugiej rundy ze 119. w rankingu WTA Chorwatką Janą Fett przegrywała już 1:5 i 15:40. Bliska sensacyjnej porażki zawodniczka wykazała się jednak odpornością psychiczną, obroniła dwie piłki meczowe i wygrała sześć kolejnych gemów oraz całe spotkanie. Jej najlepszym wynikiem w Australian Open było dotychczas dotarcie do czołowej czwórki siedem lat temu. Była już przez 67 tygodni liderką światowego rankingu, ale wciąż czeka na pierwszy wielkoszlemowy tytuł. Dotychczas triumfatorka październikowego WTA Finals dwukrotnie była o krok od niego - przegrała decydujące spotkanie US Open w 2009 i 2014 roku. Najlepszym wynikiem Belgijki w imprezie wielkoszlemowej była aż do teraz trzecia runda French Open 2017, a w pozostałych trzech startach w głównej drabince przegrała mecz otwarcia. W Melbourne dotarła teraz do półfinału bez straty seta. 12 miesięcy temu nie przeszła kwalifikacji. Jest też pierwszą od sześciu lat Belgijką, która dotarła do półfinału Australian Open. W 2012 roku ta sztuka udała się Kim Clijsters, która odpadła wówczas na tym etapie rywalizacji. Mertens przez ostatnie trzy lata trenowała w akademii czterokrotnej triumfatorki Wielkiego Szlema w singlu. Poprzednią tenisistką z tego kraju w "czwórce" zawodów tej rangi jest zaś Kirsten Flipkens, półfinalistka Wimbledonu sprzed pięciu lat. Mertens jest jedną z tenisistek, które zanotowały największy progres w poprzednim sezonie. Awansowała w tym czasie na światowej liście ze 127. na 37. pozycję. Dzięki udanemu występowi w Melbourne w poniedziałek zadebiutuje w Top20.