Trudno o wskazanie wyraźnej faworytki pojedynku, bo zawodniczki te nigdy wcześniej się nie zmierzyły. Wyżej notowana jest Osaka, rozstawiona w Melbourne z numerem czwartym. 21-letnia Azjatka ogromny postęp zanotowała w poprzednim sezonie. Zaczęła go jako 68. rakieta świata, a zakończyła jako piąta. Błysnęła za sprawą marcowego triumfu w imprezie WTA w Indian Wells, ale uwagę całego tenisowego świata zwróciła na siebie, niespodziewanie triumfując w US Open. Nigdy wcześniej nie przeszła 1/8 finału w Wielkim Szlemie. Obecny rok Japonka zaczęła od półfinału w imprezie w Brisbane. Udział w Australian Open zainaugurowała zwycięstwem nad Magdą Linette, a potem poradziła sobie także z pięcioma kolejnymi rywalkami. Przepustkę do decydującego spotkania dała jej wygrana z Karoliną Pliskovą. Czeszka rundę wcześniej wyeliminowała słynną Amerykankę Serenę Williams. "Szczerze mówiąc, to podczas tego turnieju nie skupiałam się głównie na tym, by wygrywać. Chciałam mieć po prostu pewność, że przy każdym punkcie dałam z siebie 100 procent. Wciąż jestem w stawce, więc na szczęście to wypaliło" - podsumowała Azjatka. Jest ona znana z ofensywnego stylu gry i dała tego próbkę podczas każdego ze swoich pojedynków w Melbourne. Zawodniczka, która ma także amerykańskie obywatelstwo, jest pierwszą tenisistką z Kraju Kwitnącej Wiśni w czołowej "czwórce" w tej imprezie od 25 lat. W 1994 roku dokonała tego Kimiko Date, która zatrzymała się na tym etapie. Żadna Japonka poza Osaką zaś nie dotarła w liczonej od 1968 roku Open Erze do finału tego turnieju. Teraz Osaka walczy o to, by zostać 10. w historii triumfatorką dwóch odsłon Wielkiego Szlema z rzędu. Jej seria wygranych meczów w zawodach tej rangi wynosi 13. O ile dobra passa czwartej zawodniczki rankingu WTA trwa już jakiś czas, to o odrodzeniu może mówić starsza o siedem lat i rozstawiona z "ósemką" Kvitova. Dotychczas dwukrotnie wystąpiła w decydującym spotkaniu wielkoszlemowej imprezy i oba zakończyły się jej sukcesem. Ma w dorobku dwa triumfy w Wimbledonie - z 2011 i 2014 roku. Na przebieg kariery mierzącej 1,82 m wzrostu Czeszki w ostatnich latach duży wpływ miała napaść, której ofiarą padła w swoim domu w grudniu 2016 roku. Włamywacz zranił ją nożem, uszkadzając ścięgna i nerwy w lewej dłoni, w której tenisistka trzyma rakietę. Do rywalizacji wróciła pod koniec maja 2017 roku i mozolnie odbudowywała karierę. W tamtym sezonie wygrała jeden turniej WTA, a w kolejnym dołożyła pięć. Brakowało jej w tym czasie jednak sukcesu w Wielkim Szlemie. W US Open 2017 dotarła do ćwierćfinału, a w pozostałych imprezach tej rangi kończyła występ co najwyżej na trzeciej rundzie. Jej najlepszym wynikiem w Australian Open był dotychczas półfinał siedem lat temu. W poprzedniej edycji odpadła w pierwszej rundzie, a w tegorocznej w drodze do finału nie straciła nawet seta. "Występowałam już w decydującym meczu Wielkiego Szlema, ale ten będzie inny, nie tylko za sprawą innej nawierzchni. Będzie nieco bardziej wyjątkowy ze względu na to wszystko, co przeszłam. Ten awans do finału, po tym, co się stało w 2016 roku, znaczy dla mnie bardzo dużo. Zyskałam drugą karierę" - podkreśliła Kvitova. Dobrą formę na początku sezonu zasygnalizowała, wygrywając tuż przed przylotem do Melbourne zawody w Sydney. Obecnie zajmowana czwarta pozycja to najwyższe miejsce na światowej liście Osaki. Czeszka w przeszłości była wiceliderką tego zestawienia. W poniedziałek zwyciężczyni finału zastąpi w roli numeru jeden Rumunkę Simonę Halep, a przegrana będzie sklasyfikowana na drugiej pozycji. "Ten aspekt sobotniego spotkania nie wpływa na mnie. Skupiam się na tym, że zagram w finale Wielkiego Szlema. Jeśli przy okazji zostanę liderką rankingu, to będzie to bardzo miły bonus, ale myślę obecnie tylko o wywalczeniu tytułu" - zaznaczyła Kvitova. Podobnie do tematu stara się podchodzić Japonka. "Oczywiście, że to dla mnie wielka sprawa. Bycie pierwszą rakietą świata to jeden z moich głównych celów. Wydaje mi się, że przy okazji ćwierćfinału usłyszałam, że jest to możliwe. Głównym celem pozostaje jednak zwycięstwo w turnieju, a ranking pójdzie za tym. Wyjdzie mi na dobre, jeśli skupię się na jednym celu" - zastrzegła.