Sandgren poinformował na Twitterze, że miał pozytywny wynik badania pod kątem koronawirusa w listopadzie, a kolejny taki rezultat otrzymał w ostatni poniedziałek. Zakładał, że może to oznaczać, iż nie będzie mu dane wystąpić w wielkoszlemowych zmaganiach w Melbourne, w których dwukrotnie dotarł do ćwierćfinału (2018 i 2020). Z pomocą przyszedł mu dyrektor turnieju Craig Tiley. "Wow, jestem w samolocie. Craig Tiley to czarodziej" - dzielił się najnowszymi wiadomościami za pomocą mediów społecznościowych 50. zawodnik rankingu ATP. Jak dodał, dwa jego badania dzieliło mniej niż osiem tygodni. "Byłem chory w listopadzie, teraz jestem całkowicie zdrowy. Nie ma żadnego potwierdzonego przypadku, bym był zaraźliwy obecnie" - zaznaczył. Rzecznik prasowy zespołu zajmującego się kwarantanną związaną z Covid-19 w stanie Victoria przekazał, że wśród osób, które wcześniej uzyskały pozytywny wynik testu, często przez pewien czas jeszcze pojawiają się fragmenty wirusa, co może sprawić, że uzyskają one potem ponownie pozytywny rezultat. Organizatorzy Australian Open zaznaczyli w oświadczeniu, że decyzja o zezwoleniu Sandgrenowi na lot została podjęta po analizie przedstawicieli służby medycznej. Już wcześniej informowali oni, że każdy sportowiec, który już przeszedł tę chorobę, musi przejść podobną kontrolę i uzyskać specjalną zgodę od australijskich władz na podróż do tego kraju. Tenisiści, którzy mają wziąć udział w rozpoczynającym się 8 lutego turnieju wielkoszlemowym w Melbourne, mają zlatywać się na miejsce od czwartku. Dotrą na pokładzie 15 czarterów, w których zajętych będzie maksymalnie 25 procent miejsc. Ostatni zawodnicy mają dotrzeć w sobotę. Po pojawieniu się na miejscu wszyscy muszą poddać się obowiązkowej dwutygodniowej kwarantannie. W tym czasie, jeśli uzyskają negatywny wynik testu, będą mogli opuszczać hotelowe pokoje tylko na pięć godzin dziennie, by trenować ze wskazanym wcześniej partnerem. an/ giel/ Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie.Sprawdź!