- Grałem tak jak zwykle, nie wiedziałem, co się dzieje po drugiej stronie. Ale w końcu odczułem, że on stał się wolniejszy, choć nie myślałem, że to jest aż tak poważna kontuzja. Jestem szczęśliwy, że jestem w finale, ale nie ze sposobu, w jaki awansowałem - trochę żałował w wywiadzie na gorąco Roger Federer, na którego twarzy rysował się delikatny uśmiech. Dominacja obrońcy tytułu od początku nie podlegała dyskusji. Przepaść pomiędzy 36-letnim mistrzem a 21-letnim uczniem mogła jednak rodzić wątpliwości, szczególnie że Chung w wielkim stylu pozbawił złudzeń w 4. rundzie Novaka Djokovicia, a w ćwierćfinale odprawił w trzech setach Tennysa Sandgrena. To, że coś jest na rzeczy, potwierdziło się dopiero przy stanie 4:1 dla Federera w drugim secie. Pierwszy Koreańczyk w wielkoszlemowym półfinale poprosił na kort lekarza, a oczom kibiców z całego świata ukazała się potwornie sfatygowana stopa Chunga. Wyniszczające, dwutygodniowe zmagania w końcu dały się w kość Koreańczykowi. Co prawda w piątek w Melbourne było deszczowo, zresztą mecz rozgrywany był pod dachem, ale wcześniej tenisiści musieli stawiać czoła nawet 40-stopniowym upałom. Pęcherze na stopach i rękach to cecha charakterystyczna tego turnieju. Na stopę Hyeon Chunga założono nowy, efektowny opatrunek, ale po rozegraniu kilku kolejnych piłek Koreańczyk z wisielczą miną podszedł do Rogera Federera i pogratulował mu awansu do wielkiego finału Australian Open. W finale Wimbledonu dojdzie więc do powtórki Wimbledonu z 2017 roku, kiedy to Roger Federer pokonał Marina Cilicia 6:3, 6:1, 6:4. Szwajcar będzie miał jeden dzień odpoczynku mniej od Chorwata przed niedzielnym finałem, ale tylko teoretycznie, bowiem półfinał była dla niego jedynie mało wyczerpującym, godzinnym treningiem. Wyniki półfinałów turnieju mężczyzn w Australian Open: czwartek Marin Cilić (Chorwacja, 6) - Kyle Edmund (W.Brytania) 6:2, 7:6 (7-4), 6:2 piątek Roger Federer (Szwajcaria, 2) - Hyeon Chung (Korea Płd.) 6:1, 5:2 i krecz Chunga