- Wrócić tu po czterech latach to coś niesamowitego. Minęło trochę czasu. Mówiąc żartobliwie, czułem presję, że muszę wygrać mecz z zawodnikiem z innej generacji, bo jestem tym starszym. Ale tak na poważnie, to ja po prostu cieszę się, że mogę grać w tenisa. Tak naprawdę bowiem wynik nie jest tu najważniejszy. Liczy się to, że jestem zdrowy i mogę robić to, co lubię - podkreślił 29-letni del Potro po pokonaniu o 10 lat młodszego Tiafoe. Przewlekłe zmagania z kłopotami zdrowotnymi (głównie z nadgarstkami) zmusiły Argentyńczyka do długiej przerwy w grze. Sprawiło to też, że czołowy wcześniej tenisista świata wypadł poza "1000" rankingu ATP. Ostatnio jednak systematycznie odbudowuje swoją pozycję. W poniedziałek - po prawie czterech latach przerwy - wrócił do Top10. W imprezach wielkoszlemowych nie występował przez dwa i pół roku. Wrócił do nich w ubiegłym roku, opuszczając Australię. O ile we French Open i Wimbledonie nie zanotował w minionym roku wartych odnotowania wyników, to w US Open dotarł aż do półfinału. W Melbourne jego najlepszym wynikiem jest ćwierćfinał, na którym zatrzymał się dwukrotnie. Kolejnym rywalem del Potro będzie Rosjanin Karen Chaczanow.