Olgierd Kwiatkowski, Interia: Jakby pan ocenił występ Igi Świątek w turnieju gry pojedynczej Australian Open? Wiktor Archutowski, były menedżer Agnieszki Radwańskiej, Maxa Mirnyjego, Nataszy Zwieriewej: - Mam dobre wrażenia. Iga wygrała dwa mecze z dziewczynami, z którymi wcześniej przegrała - Arantxą Rus i Camilą Giorgi. Potem ograła trudną przeciwniczkę Fionę Ferro. Przyszedł mecz z Simoną Halep. W pierwszym secie zagrała tak jak w ubiegłym roku, kiedy łatwo pokonała Rumunkę na Rolandzie Garrosie, drugi jak dwa lata temu - wtedy łatwo przegrała. Rozstrzygnięcie nastąpiło w trzecim secie. Ktoś musiał zwyciężyć. Mogła wygrać i Iga. Nie udało się, ale pokazała, że w Paryżu nie było żadnego fuksa. Udowodniła, że może grać z najlepszymi tenisistkami na świecie na tym samym poziomie. Przypomnę, że Simona Halep jest numerem dwa. Jakie wnioski na przyszłość można wyciągać z tego turnieju? - To był dobry początek 2021 roku. Nie jakiś wspaniały, ale też nie zły. Można na tym fundamencie budować przyszłość. W pierwszych dwóch meczach była bardzo silna przede wszystkim mentalnie. Ktoś powie, że mogła grać dalej, zmierzyć się z Sereną Williams w ćwierćfinale, ale w tenisie porażki są rzeczą normalną. To nie był ten dzień. Halep była ciut lepsza, choć - powtarzam - przy odrobince szczęścia Iga mogła wygrać ten mecz. Uważam, że to niezły turniej w wykonaniu Igi. Obroniła punkty za czwartą rundę w Australian Open z ubiegłego roku. Poza Wimbledonem ma wygrane mecze w każdym Wielkim Szlemie. Iga ma wciąż nieprawdopodobne statystyki - 10 wygranych meczów w ostatnich dwóch Szlemach, 20 setów wygranych po rząd. Po dwóch Szlemach ma bilans 21-2 w setach! Trudno znaleźć zawodniczkę z takimi rezultatami. A ona ma dopiero 19 i pół roku. Widzi pan postęp w porównaniu z turniejem w Paryżu? - O to może mnie pan zapytać za rok. W tenisie trzeba więcej czasu, żeby ocenić rozwój. Jeśli patrzymy jak było 12 miesięcy temu, to wtedy Iga była 50. w rankingu, dziś - 17. I to był sezon, w którym mało grała. Na pewno widać, że bardzo wydoroślała. Poprawiła się mentalnie. Oczywiście, można się zastanowić nad tym drugim setem z Halep. Nie grała źle, ale gdzieś straciła koncentrację. Ale to trwało bardzo krótko, choć było znaczące dla wyniku. Technicznie też moim zdaniem jest lepiej. Trener Piotr Sierzputowski i cały team robią dobrą robotę Z pana punktu widzenia ważne jest, że Iga weszła do wielkiego tenisowego świata. Ma potężnych nowych sponsorów - Grupę PZU, Rolex, Technifibre. - Kontrakt z Roleksem to olbrzymie wyróżnienie dla tak młodej dziewczyny. W tym wypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, ale o prestiż. Iga jest w tej samej grupie zawodników co Roger Federer. Trafiła na najwyższą półkę sportową. To mnie nie dziwi, jest bardzo lubianą przez - kibiców, dziennikarzy, sędziów - zawodniczką. Polski sponsor PZU, to również najwyższa biznesowa półka, firma w kraju rywalizująca z najważniejszymi zagranicznymi graczami. Na ten aspekt mało osób zwraca uwagę. Czy menedżerowie i sponsorzy patrzą na strój zawodniczek? - Ogromną. W tym światku patrzy się nie tylko na tenis i wyniki. Ja na przykład pierwsze co robię, to patrzę w jakim stroju tenisistka przystępuje do meczu pierwszej rundy Wielkiego Szlema. W ten sposób zawodniczka buduje swój wizerunek. Iga wybrała bardzo dobrze - sukienkę w kolorze pastelowym. Prezentowała się tak, jak się ją postrzega, czyli jako osobę skromną, naturalną, dziewczęcą. To był bardzo lekki strój, z dobrym kolorem, dobrze odebrany nawet przez innych sponsorów. Sponsorzy lubią taki ubiór, bo chcą widzieć: młodość, świeżość, naturalność. Iga dobrze zaprezentowała siebie, dobrze zaprezentowała Polskę. W Melbourne swoimi strojem trochę zszokowała wszystkich Serena Williams. - Ale ona może to robić, bo wygrała 23 turnieje wielkoszlemowe. Ma swój wypracowany styl i nienaruszalną pozycję w tenisowym świecie. Iga Świątek nie skończyła jeszcze występu w Australian Open. We wtorek zagra z Łukaszem Kubotem w drugiej rundzie miksta. Jak pan ocenia szansę polskiej pary? - To jest przetarcie się przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Dla Łukasza to pewnie ostatnie igrzyska i ostania szansa medalowa, chcę się jak najlepiej do nich przygotować. Sam wybór miksta przez sztab Igi, kosztem debla, jest dobrym wyborem. Mimo wszystko gra się w tym turnieju bardziej na luzie, można bez presji przećwiczyć pewne elementy przede wszystkim wolej. W mikście nie gra się dla pieniędzy, ale dla relaksu. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski