Niespodzianka, choć nie sensacja. Niemal równo rok temu obaj tenisiści byli blisko siebie w rankingu ATP, a w marcu 2021 dzieliła ich tylko jedna pozycja (Hurkacz był 37, a Mannarino - 36). Dopiero później Polak - dzięki wygranej w Miami i występowi w półfinale Wimbledonu - zrobił skok w rankingu, a Francuz zaczął w nim spadać. Dziś jeden jest na 11. miejscu, a drugi na 69. w klasyfikacji ATP. Faworytem i to jednak zdecydowanym był Hurkacz. Nie można się było również spodziewać tego, że Polak przegra tak szybko i tak łatwo. Sfrustrowany Hubert Hurkacz W pierwszym secie nie było jeszcze tak źle. Wrocławianin prowadził 1:0, a w drugim gemie miał break pointa. Nie wykorzystał go. Później było coraz ciężej. Na przewagi toczył się trzeci gem, w którym serwował Hurkacz. Mannarino za to łatwo wygrywał swój serwis. Przełom nastąpił w siódmym gemie. Leworęczny Francuz wyszedł na prowadzenie 40:0 przy podaniu rywala. Polak odrobił stratę, doprowadził do wyrównania, ale przy następnym break poincie okazał się bezradny. Przegrywał 3:4. Niestety, Hurkacz nawet nie zagroził coraz lepiej grającemu przeciwnikowi. Pojawiła się odrobina frustracji, często kierował wzrok w stronę swojego boksu, rozkładał ręce. W 43 minuty przegrał pierwszego seta 4:6. Tragedia Hurkacza w drugim secie To nie była jeszcze tragedia. W Wielkim Szlemie gra się do trzech wygranych setów. Łatwiej można nadrobić stracony dystans. Ale w drugim secie Hurkacz zagrał jeszcze gorzej. Znów dawał znać, że czuje się bezradny, że nie ma sposobu na sprytnie grającego Mannarino. Od razu stracił serwis. W drugim gemie nie wykorzystał trzech break pointów, z których dwa Francuz obronił asami serwisowymi. Było więc 0:2, a wkrótce 33-letni zawodnik z Francji prowadził już 4:1 z dwoma przełamaniami serwisu Hurkacza. To nie wyglądało dobrze. Mannarino nie zmieniał swojej taktyki, był bardzo precyzyjny, do tego dobrze biegał, wyczuwał intencje Polaka. Zasłużenie wygrał drugiego seta 6:2 i potrzebował do tego tylko 42 minuty. Hurkacz już się nie podniósł Hurkacz wpadł w nie lada kłopoty. Przegrywał 0:2, grał coraz słabiej, nie miał punktu zaczepienia. Nie wyglądał na zawodnika, który jest w stanie się odrodzić. W trzecim secie zaczął jednak obiecująco, od wygranej bez straty punktu swojego gema serwisowego, ale dał się przełamać równie szybko, bo już przy następnej okazji. Przegrywał 1:2 i załamał się, w każdym razie nie potrafił znaleźć recepty na kryzys. Słabo serwował, jego forhend nie stwarzał zagrożenia dla rywala. Mannarino grał czasami jak w transie. Wkrótce prowadził 4:1. Hurkacz jeszcze jednak spróbował. Postawił się Francuzowi. W końcu przełamał jego serwis w szóstym gemie trzeciego seta. Wykorzystał tym samym pierwszego z dziesięciu break pointów w tym spotkaniu. Przełomu jednak nie było. Mannarino się pilnował. Nie wypuścił już tego zwycięstwa z rąk. Jeszcze raz przełamał serwis Hurkacza, kończąc seta i mecz. W ten sposób najlepiej udowodnił, kto był lepszy tego dnia na korcie w Melbourne. Olgierd Kwiatkowski II runda turnieju mężczyzn Australian Open Hubert Hurkacz (Polska, 10) - Adrian Mannarino (Francja) 4:6, 2:6, 3:6.