Historia 20-letniej Franceski Jones już jest absolutnie wyjątkowa. A przecież młoda tenisistka dopiero stoi u progu - miejmy nadzieję - wielkiej kariery. 8 lutego rozpocznie rywalizację w wielkoszlemowym Australian Open. Aby awansować do finałowej drabinki, młoda Brytyjka musiała przejść kwalifikacje w Dubaju. Tam po drodze straciła tylko jednego seta, rozprawiając się kolejno z Rumunką Monicą Niculescu, Chorwatką Janą Fett oraz Chinką Jia-Jing Lu. Dla 20-latki awans do finałowego turnieju wielkoszlemowego już jest spełnieniem marzeń. Wcześniej regularnie odpadała w eliminacjach, w tym m.in. z Polką Katarzyną Kawą. Pokonała ograniczenia Na przykładzie Igi Świątek sami mogliśmy przekonać się, jak trudno "wychować" profesjonalną tenisistkę. Ile pracy, wyrzeczeń (własnych, ale także najbliższego otoczenia), czasu i hektolitrów potu trzeba wylać, by w ogóle myśleć o rywalizacji na światowym poziomie. Po triumfie Igi w turnieju Roland Garros dziennikarz Interii Olgierd Kwiatkowski w niezwykle ciekawym tekście przybliżał, ile kosztuje inwestycja w kandydata na tenisistę. To kwoty rzędu kilku milionów złotych. A co dopiero, kiedy na korcie trzeba walczyć nie tylko z przeciwniczkami, ale i ograniczeniami własnego ciała. Jones przyszła na świat z rzadką wadą genetyczną - zespołem EEC (ektrodaktylia, dysplazja ektodermalna, rozszczep wargi i podniebienia). To wada, która może zostać przekazana przez rodziców, ale występująca w bardzo, bardzo niewielu przypadkach. Sama Jones urodziła się właśnie z rozszczepem wargi i podniebienia, a także niepełną liczbą palców. Ma zaledwie cztery palce u prawej i cztery u lewej dłoni, trzy palce w prawej i cztery w lewej stopie.Jak sama przyznaje, z powodu swojego wyglądu bywała wyśmiewana, rówieśnicy traktowali ją z dystansem. Choroba wpłynęła także na jej rozwój jako sportowca, a liczne operacje mocno wyhamowywały plany treningowe. A ma już ich za sobą ponad 10.- Kiedy ma się mniej palców, trudniej utrzymać równowagę. Znacznie zwiększa to ryzyko kontuzji - przyznaje sama tenisistka. Chce być inspiracją - Chcę, żeby moja historia była inspiracją dla innych. By wierzyli w swoje możliwości. To daje mi motywację do walki, by grać na profesjonalnym poziomie i osiągać wielkie rzeczy - mówiła niedawno Jones w rozmowie z brytyjskim "The Guardian". - Byłoby wspaniale mieć świadomość, że mam pozytywny wpływ na dzieci, które znalazły się sytuacji, jak moja - dopowiada.Na swoją karierę tenisową Jones nie chce patrzeć jednak przez pryzmat choroby. Zaznacza, że jedzie do Melbourne po jak najlepszy wynik, a także by zebrać doświadczenie z gry razem z najlepszymi tenisistkami świata. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Sam awans jest dla niej wyróżnieniem nie tylko sportowym. Za dotarcie do tej fazy turnieju otrzyma przynajmniej 55 tysięcy funtów z puli nagród, a może nawet więcej, jeśli awansuje do kolejnych rund.- Po prostu cieszę się na wyjazd do Australii. Skupiam się na swojej grze, wiem, że zmierzę się z silnymi rywalkami - zapowiada 20-latka. Udowodniła, że lekarze się mylili - Miałam doświadczenia, jakie niewielu miało w moim wieku. To mnie ukształtowało - tym, kim jestem dzisiaj. Problemy, które pokonuję mają wpływ na moją mentalność, siłę psychiczną i nastawienie. Jestem jednak pewna, że każdy przechodzi przez trudności i radzi sobie z nimi na swój własny sposób - zaznaczała tenisistka tuż po awansie do Australian Open.Tenisistka zaznacza też, że jej ogromną motywacją była chęć pokazania lekarzom, że mylili się, stawiając krzyżyk na jej karierze sportowej. To wewnętrzna moc dała jej siłę, by rywalizować w juniorskim Wimbledonie i seniorskich turniejach niższego szczebla.- Komentarze lekarzy odegrały ogromną rolę... Ponad wszystko chciałam sprawić, by rodzice poczuli się ze mnie dumni - przyznała bez ogródek Jones.- Wiem, że jestem silna psychicznie i staram się to wykorzystać na maksa. Tenis składa się jednak z wielu innych rzeczy, które muszą funkcjonować jednocześnie - dodaje. Wojciech Górski