Jones z powodzeniem przeszła trzystopniowe kwalifikacje imprezy w Melbourne, które z powodu pandemii COVID-19 wyjątkowo w tym roku odbywały się poza Australią - kobiety walczyły w Dubaju, a mężczyźni w Dausze. Było to trzecie podejście zajmującej 241. miejsce w rankingu światowym zawodniczki do głównej drabinki wielkoszlemowych zmagań. Zarówno w 2018, jak i 2019 roku odpadła w pierwszej rundzie eliminacji Wimbledonu (dwa lata temu przegrała na tym etapie z Katarzyną Kawą). "Jestem przeszczęśliwa z powodu awansu i nie mogę się doczekać wyjazdu do Australii. Nigdy wcześniej tam nie byłam i jestem pewna, że to będzie niesamowite doświadczenie. Niezależnie od tego, na kogo trafię w losowaniu, to będzie fascynujące. Wyczekuję tego pierwszego meczu - czy to trafię na Serenę Williams, czy na inną kwalifikantkę" - podkreśliła 20-letnia Brytyjka, która ma za sobą już ponad 10 operacji. Zmaga się ona nie tylko z rywalkami na korcie, ale także z zespołem EEC (ektrodaktylia - dysplazja ektodermalna - rozszczep wargi i podniebienia). Ta rzadka wada genetyczna objawia się także m.in. mniejszą niż standardowa liczbą palców. Jones ma po cztery w każdej z dłoni, trzy w prawej stopie i cztery w lewej. "Lekarze powiedzieli mi, że nie będę mogła grać profesjonalnie w tenisa ze względu na moje fizyczne wady. Postanowiłam udowodnić im, że się mylą" - wspominała rezolutna zawodniczka. Przyznała, że choroba utrudnia jej zwłaszcza utrzymanie równowagi. "Kiedy masz mniej palców, to ciężej jest przenosić ciężar na stopy. Zwiększa to ryzyko kontuzji" - zaznaczyła Jones. Rywalizacja w głównej części Australian Open ruszy 8 lutego. an/ pp/ Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!