30-letni Hiszpan, który na kortach Melbourne Park triumfował w 2009 roku, ale np. w poprzedniej edycji opadł w 1. rundzie, o czwarty finał tego turnieju powalczy z Bułgarem Gregorem Dimitrowem. Ubiegły sezon nie należał do udanych w wykonaniu Hiszpana. Długo zmagał się z kłopotami zdrowotnymi, które zmusiły go do przerwania startów na kilka miesięcy. W efekcie pogorszyła się jego sytuacja w klasyfikacji tenisistów i w Australii jest rozstawiony z numerem dziewiątym. Jego ćwierćfinałowy rywal to aktualnie trzecia rakieta świata. Choć bilans bezpośrednich pojedynków - 6-2 w turniejach ATP - przemawiał za Nadalem, to jednak już w tym roku spotkali się w Brisbane i lepszy okazał się Kanadyjczyk. W środę jednak zawiódł i nie potrafił w żaden sposób "ugryźć" regularnego zawodnika z Majorki. Początek meczu był wyrównany, choć to Hiszpan grał bardziej precyzyjnie, praktycznie nie mylił się z głębi kortu i wykorzystywał najmniejsze niedoróbki w poczynaniach przeciwnika. W pierwszej partii decydujący okazał się siódmy gem, w którym Nadal przełamał podanie przeciwnika, głównie dzięki skutecznym returnom. Skończyło się 6:4. W drugim gemie kolejnej partii Raonic nie wykorzystał dwóch break pointów, a później znowu lepsze wrażenie sprawiał Nadal, co miało też odzwierciedlenie w statystykach, z wyjątkiem asów serwisowych, które kilka razy ratowały Kanadyjczyka z opresji. Drugi kryzys dopadł 14-krotnego triumfatora imprez wielkoszlemowych w 10. gemie, kiedy musiał bronić trzech piłek setowych. Pochodzący z Czarnogóry jego cztery lata młodszy przeciwnik popełnił jednak wtedy dość proste błędy, zwłaszcza gdy wybierał się do siatki. Doszło do tie-breaka, w którym Raonic popisał się m.in. efektownym lobem i skutecznym zagraniem przy siatce. Miał trzy setbole, m.in. przy 6-5 stracił szansę po podwójnym błędzie serwisowym. Z kolei przy 8-7 dla Hiszpana w dość prostej sytuacji po taśmie posłał piłkę w aut i przegrał seta. W trzeciej odsłonie długo wszystko odbywało się zgodnie z regułą własnego podania, ale w 10. gemie błysk geniuszu Nadala nie pozwolił mu stracić choćby punktu i po jedynym przełamaniu w secie mógł się cieszyć z awansu do 24. w karierze wielkoszlemowego półfinału, a piątego w Australii. Pojedynek trwał dwie godziny i 44 minuty. Tak daleko w jednym z czterech najbardziej prestiżowych turniejów w roku Hiszpan nie dotarł od czerwca 2014, kiedy po raz dziewiąty triumfował we French Open. "Jestem bardzo szczęśliwy, bo gdy wracasz po długiej przerwie nigdy nie możesz być pewny swojego przygotowania, swojej formy. Ciężko jednak pracowałem, by znowu znaleźć się w tym miejscu, w którym dziś jestem" - przyznał po 50. w karierze wygranym spotkaniu w Melbourne. W półfinale jego rywalem będzie rozstawiony z "15" Dimitrow. "Już dawno wszyscy wiedzieli, że on ma olbrzymi talent, ale dopiero teraz zaczął grać na miarę wielkich oczekiwań. Prezentuje się w tym roku wspaniale, czeka mnie wielkie wyzwanie" - powiedział o Bułgarze Hiszpan. Ich mecz zaplanowano na piątek, a już w czwartek o finał powalczą Szwajcarzy - Stan Wawrinka (nr 4.) i Roger Federer (17.). "Cieszę się, że Roger po długiej przerwie wrócił w świetnym stylu. Czy będę oglądał ten pojedynek? Oczywiście. Nikt kto interesuje się sportem, a tenisem w szczególności, nie może go opuścić. Szykuje się wielkie widowisko" - podsumował Nadal.