Występ w zbliżającej się imprezie Kubotowi i partnerującemu mu starszemu o pięć lat Szwedowi Robertowi Lindstedtowi zapewnił styczniowy triumf w Australian Open. W kolejnych zawodach docierali już tylko co najwyżej do ćwierćfinału. W ostatnich miesiącach Polak nie mógł uporać się z kontuzją stopy. "Nie obchodzi mnie, że po Melbourne mieliśmy kiepski okres. Powody były różne - urazy i inne rzeczy, nie chcę się teraz w to zagłębiać. Jestem szczęśliwy, że zagram w Londynie. To niesamowite uczucie. Nie będzie łatwo, ale będziemy próbować. Będziemy cholernie się starać" - napisał na blogu Lindstedt. Polsko-szwedzki duet zagwarantował sobie prawo gry w ATP Finals dopiero 29 października, dzięki porażce Kanadyjczyka Vaseka Pospisila i Jacka Socka z USA w drugiej rundzie turnieju w Paryżu. Wówczas stało się jasne, że to Kubot i Lindstedt otrzymają - jako triumfatorzy imprezy wielkoszlemowej - "dziką kartę" i dołączą w Londynie do siedmiu najlepszych duetów sezonu. "Może to nie jest właściwie, żeby liczyć na czyjąś porażkę, ale w tym wypadku mam to gdzieś. Miałem wielką nadzieję, że przegrają. Jack i Vasek zrobiliby tak samo" - przekonywał Szwed. Jego i Kubota czeka trudne zadanie. Rywalizację w grupie A rozpoczną w poniedziałek pojedynkiem ze słynnymi amerykańskimi bliźniakami Mike'iem i Bobem Bryanami, którzy są najwyżej rozstawionym duetem w tej imprezie. Grający w Londynie z numerem ósmym triumfatorzy Australian Open później zagrają jeszcze z Austriakiem Alexandrem Peyą i Brazylijczykiem Bruno Soaresem (3.) oraz Holendrem Jeanem-Julienem Rojerem i Rumunem Horią Tecau (5.). "Nie ma łatwych przeciwników, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo" - ocenił losowanie na jednym z portali społecznościowych Kubot. Zarówno on, jak i Lindstedt mają już doświadczenie w startach w turnieju kończącym sezon. Lubinianin, z Austriakiem Oliverem Marachem, wystąpił w nim w latach 2009-10 (pięć lat temu wygrali jeden z trzech meczów, a rok później dwa), natomiast Szwed - razem z Tecau - w 2011 i 2012 roku (w obu przypadkach na trzy spotkania wygrali jedno). W grupie B rywalizować będą: Kanadyjczyk Daniel Nestor i Serb Nenad Zimonjić (2.), Francuzi Julien Benneteau i Edouard Roger-Vasselin (4.), Hiszpanie Marcel Granollers i Marc Lopez (6.), a także Chorwat Ivan Dodig z Brazylijczykiem Marcelo Melo (7.). Faworytem w turnieju singlowym jest walczący o czwarty w karierze, a trzeci z rzędu triumf Novak Djoković. Serb, który cieszył się ze zwycięstwa - poza latami 2012-13 - także w 2008 roku, największe sukcesy odnosi właśnie na kortach twardych. Dobrze sobie radzi też na hali - wygrał 27 ostatnich meczów "pod dachem", w tym niedzielny finał prestiżowego turnieju w Paryżu. "To zwycięstwo i dwa tytuły wywalczone w poprzednich edycjach ATP Finals dały mi powód, by wierzyć, że mogę dokonać tego trzeci raz z rzędu" - zapewnił Djoković, zwycięzca tegorocznego Wimbledonu. 27-letni Serb jest bardzo bliski zapewnienia sobie pozycji lidera rankingu ATP na koniec sezonu. Zagrozić mu może tylko drugi na światowej liście Szwajcar Roger Federer, który traci do niego 1310 punktów (za triumf z kompletem zwycięstw w fazie grupowej otrzyma się 1500 pkt). Najwyżej notowany Djoković występ w grupie A zacznie od konfrontacji ze Szwajcarem Stanem Wawrinką (3.), Chorwatem Marinem Ciliciem (6.) i Czechem Tomasem Berdychem (8.). W grupie B wystąpią: Federer (2.), Brytyjczyk Andy Murray (5.), Japończyk Kei Nishikori (4.) i Kanadyjczyk Milos Raonic (7.). Dwaj ostatni tenisiści oraz Cilić zaliczą debiut w kończącym sezon turnieju. Z udziału w imprezie z powodu problemów zdrowotnych zrezygnował Hiszpan Rafael Nadal. Walka w Londynie toczy się nie tylko o sukces sportowy, ale też imponujące nagrody finansowe. Zwycięzca w grze pojedynczej, który w pierwszej fazie rywalizacji nie przegra ani razu, otrzyma czek na 2,075 mln dol. W deblu można w takim wypadku liczyć na 392 tys. USD.