Występujący w kończącej sezon imprezie z numerem ósmym Kubot i Lindstedt w imponującym stylu przeszli przez pierwszą fazę rywalizacji. Na otwarcie triumfatorzy Australian Open pokonali słynnych amerykańskich bliźniaków Boba i Mike'a Bryanów (1.), następnie zwyciężyli Austriaka Aleksandra Peyę i Brazylijczyka Brunona Soaresa (3.), a w piątek rozprawili się z Holendrem Jeanem-Julienem Rojerem i Rumunem Horią Tecau (5.). Z Dodigiem i Melem, drugim duetem z grupy B, Kubot i Lindstedt rywalizowali w tym roku po raz trzeci. Rywale drugi raz odnieśli zwycięstwo. Tym samym w hali O2 w Londynie zabrakło kankana, którego wykonuje na korcie nasz tenisista po ważnym zwycięstwie. Już w trzecim gemie polska-szwedzka para miała szansę na przełamanie podania rywali (serwował Melo), ale nie udało jej się wykorzystać żadnego z trzech break-pointów. W siódmym gemie Kubot i Lindstedt znowu mogli odebrać podanie rywalom (ponownie serwował Melo), jednak i tym razem wszystko skończyło się po myśli debla chorwacko-brazylijskiego. Do trzech razy sztuka. W dziewiątym gemie polsko-szwedzkiej parze w końcu udało się przełamać rywali, a decydujący punkt został zdobyty po krzyżowej wymianie uderzeń między serwującym Dodigiem i Kubotem. Chorwat w pewnym momencie zdecydował się na zagranie po linii i nie trafił w kort. Kolejnego gema Kubot i Lindstedt wygrali bez straty punkty, a tym samym zapisali na swoje konto pierwszego seta. Sytuacja w drugiej partii początkowo przypominała tę z pierwszej. W trzecim gemie polsko-szwedzki debel miał szansę na przełamanie, ale rywale obronili się dzięki wolejowi Dodiga na końcową linię. W szóstym gemie Kubot i Lindstedt przeżyli chwilę grozy. Najpierw sędzia, przed serwisem Szweda przy 15:30, upomniał go, że za długo z nim zwleka, co na tyle zdekoncentrowało Roberta, iż przepuścił return, który trafił w kort. Dodig i Melo mieli więc trzy break-pointy (w tym turnieju przy równowadze o zwycięstwie decyduje kolejny punkt), jednak Lindstedt wziął się w garść i serwował na tyle dobrze, nawet drugim podaniem, że do przełamania nie doszło. W 10. gemie, znowu przy serwisie Szweda, rywale już nie zmarnowali okazji. Przy pierwszym break-poincie dobrze przy siatce zagrał Kubot, ale przy drugim Dodig zaprezentował na tyle mocny return, że Lindstedt nie był w stanie przebić piłki na drugą stronę. Potem na korcie pojawiła się opieka medyczna z powodu lewego uda Lindstedta, z którym już wcześniej miał problemy. Super tie-break zaczął się pod dyktando Dodiga i Mela, którzy objęli prowadzenie 6-1. Polsko-szwedzki debel próbował gonić, ale nie dał rady, przegrywając 6-10 i odpadając z rywalizacji. Przy pierwszej piłce meczowej, przy stanie 5-9, doszło do niecodziennej sytuacji. Melo skutecznie zagrał z returnu i Brazylijczyk z Chorwatem już cieszyli się ze zwycięstwa, ale Kubot wziął challenge dotyczący swojego serwisu i okazało się, że był on autowy. W powtórce punkt zdobyli Polak i Szwed, ale w następnej akcji przy podaniu Dodiga mecz już się zakończył. Był to ostatni wspólny start tej pary. W przyszłym sezonie Lindstedt będzie startował z Marcinem Matkowskim. Kubot nie ma jeszcze partnera na przyszły rok. Wieczorem bracia Bob i Mike Bryanowie po raz szósty w karierze awansowali do finału ATP World Tour Finals w Londynie. Amerykanie pokonali Francuzów Juliena Benneteau i Eduarda Rogera-Vasselina 6:0, 6:3. Półfinały: Łukasz Kubot, Robert Lindstedt (Polska, Szwecja, 8.) - Ivan Dodig, Marcelo Melo (Chorwacja, Brazylia, 7.) 6:4, 4:6, 6-10 Bob Bryan, Mike Bryan (USA, 1.) - Julien Benneteau, Eduard Roger-Vasselin (Francja, 4.) 6:0, 6:3