Po zaciętym, choć przegranym starciu z półfinalistą Igrzysk w Tokio Polak był zadowolony ze swej gry. "To był dobry mecz i prognostyk na przyszłość. Zrobiłem co mogłem, ale o porażce zadecydowały pojedyncze piłki" - ocenił. Dla Huberta Hurkacza był to już czwarty w karierze start w tym prestiżowym turnieju Masters 1000 znanym wcześniej jako Rogers Cup. W latach 2017-18 Polakowi nie udało się przebrnąć kwalifikacji, ale w 2019 wygrał dwa mecze w turnieju głównym (w tym z rozstawionym z "4" Stefanosem Tsitsipasem z Grecji) i odpadł w 1/16 po porażce z Francuzem Gaelem Monfilsem. Tym razem w pierwszej rundzie nasz zawodnik otrzymał wolny los, a w drugiej rundzie miał zmierzyć się z Japończykiem Keiem Nishikorim. "Byłem gotowy do gry, ale mecz się nie odbył, bo Kei doznał urazu barku. Szkoda mi go było bo wcześniej grał dobrze, choćby podczas Igrzysk w Tokio, gdzie doszedł do ćwierćfinału. Ale w Toronto bał się o swoje zdrowie i nie chciał się nadwyrężać. Wolał odpuścić, żeby być gotowym na następne turnieje" - zdradził Hurkacz. Polak rozpoczął występy w stolicy Ontario od zmagań w trzeciej rundzie. Jego rywalem był 29-letni Gruzin Nikoloz Basilashvili i dla Hurkacza był to pierwszy w karierze mecz z tym przeciwnikiem. Nie było to porywające widowisko, ale na końcu to wrocławianin podniósł ręce w górę w geście zwycięstwa po triumfie 6:7(7) 6:4 6:4. "Na pewno nie jest łatwo wchodzić w turniej i grać pierwszy mecz w momencie, gdy inni zawodnicy mają już po 2-3 spotkania na koncie. To był trudny pojedynek. Brakowało mi rytmu, musiałem walczyć o każdy punkt. Dlatego ta wygrana tak bardzo mnie ucieszyła. Jestem w ćwierćfinale Masters 1000 i będę miał szansę na zmierzenie się z jednym z czołowych tenisistów świata" - mówił na gorąco po tym spotkaniu Polak. Jego rywalem w ćwierćfinale był Rosjanin Daniił Miedwiediew, który - pod nieobecność Novaka Djokovicia - otrzymał w turnieju najwyższe rozstawienie. Tego przeciwnika Hurkacz akurat dobrze pamiętał, bo to właśnie 25-letniego moskwianina niespodziewanie wyrzucił za burtę lipcowych zmagań na kortach Wimbledonu. "To był inny mecz, inny turniej, inna nawierzchnia. Ale porozciągam się, odpowiednio nawodnię - bo jest tutaj gorąco i wilgotno - i dam z siebie wszystko" - zapowiadał wrocławianin. Tenis. ATP w Toronto. Hubert Hurkacz przegrał z Daniłłem Miedwiediewem Kluczem do wygranej miała być szybka regeneracja, bo Rosjanin wygrał swój mecz w 1/8 z Australijczykiem Jamesem Duckworthem w niewiele ponad godzinę, a Hurkacz męczył się z Basilashvilim ponad 162 minuty. I w secie otwarcia - który trwał zaledwie 33 minuty i zakończył się wygraną Polaka 6:2 - wydawało się, że znów znalazł patent na wygrywanie z drugą obecnie rakietą świata. "W pierwszym secie grałem bardzo dobrze, szczególnie w końcówce, kiedy dwukrotnie przełamałem Daniiła. Ale to nie była łatwa partia, bo o decydujące o przełamaniach piłki musiałem walczyć po przewagach" - tłumaczył najlepszy polski tenisista. W drugim secie trwała szalenie zacięta walka o każdy punkt, ale minimalnie lepszy - choć dopiero po tie-breaku - okazał się być Rosjanin. Ta sama historia niestety powtórzyła się w secie trzecim, gdzie znowu obaj zawodnicy utrzymali swój serwis aż do trzynastego gema, który znów - być może dlatego, że był to piątek 13. - okazał się pechowy dla Hurkacza. "Przegrałem cały mecz mimo iż miałem o dziesięć piłek wygranych więcej od Miedwiediewa. Ale nie uważam, że tenis jest niesprawiedliwy. Takie myślenie w naszym sporcie nie ma przyszłości. Rozegrałem bardzo dobre spotkanie i - w myśl tego co sobie wczoraj założyłem - walczyłem o każdy punkt. Mój rywal to zawodnik ze ścisłej czołówki i dziś udowodnił to grając naprawdę super" - komplementował rywala Hurkacz. Forma Hurkacza, który za udział w rywalizacji w Toronto zainkasuje 74 tys dol. i 180 punktów w rankingu ATP, bardzo cieszył się z powrotu kibiców na trybuny. Polak w niczym - poza asami (23-9 na korzyść Miedwiediewa) i pojedynczymi piłkami w tie-breakach - nie ustępował ćwierćfinaliście tegorocznego French Open oraz igrzysk w Tokio. Teraz przed Hurkaczem przeprowadzka do Cincinnati w stanie Ohio, gdzie za kilka dni rozpocznie się kolejny turniej rangi Masters 1000 Western & Southern Open. Polak też zagra tam po raz czwarty, ale jeszcze nigdy nie udało mu się przebrnąć pierwszej rundy. "Fajnie, że i tam będą kibice, bo fantastycznie się gra przy ich wsparciu, za które bardzo dziękuję. Nie mam oczekiwań wobec moich kolejnych startów. Czuję, że jestem w dobrej formie i skupiam się tylko na tym, aby wciąż iść do przodu" - podsumował.