Dla Kamila Majchrzaka cały poprzedni rok był stracony - Polak cierpiał, bo został zawieszony za nieświadome zażycie suplementu zawierającego zakazane substancje. Sam zresztą mówił, że był to najtrudniejszy czas w jego karierze. - Najgorszy był początek, gdy jeszcze groziła mi czteroletnia dyskwalifikacja. Zmagałem się z kompletnym brakiem chęci do czegokolwiek. Przybrałem na wadze. Miałem dość tenisa. Całą energię zżerał stres i niepewność tego, co się stanie - mówił w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej. 31 grudnia oficjalnie wrócił jednak na kort - na początku grał w turniejach, o których przed zawieszeniem w ogóle nie myślał. Nie miał jednak wyjścia, bo przez 13 miesięcy zawieszenia stracił swoje wszystkie punkty i w ogóle miejsce na światowej liście. Musiał więc korzystać z uprzejmości organizatorów zawodów, którzy przydzielają tzw. dzikie karty. Piotrkowianin wygrał dwie małe imprezy w Tunezji, zaistniał w większym turnieju challengerowym w Belgii - pokazał, że stać go już na coś więcej. Najpierw wielka nagroda finansowa, później spory awans. Większe turnieju już w zasięgu ręki Majchrzaka Potwierdzeniem tego był challenger ATP 50 w stolicy Rwandy Kigali - odbył się w poprzednim tygodniu. Zarazem turniej historyczny, bo pierwszy tej rangi w niewielkiej Rwandzie. Majchrzak dostał "dziką kartę", ale ograł pięciu rywali, stracił w tych meczach zaledwie jednego seta. W sobotę, na oczach tamtejszej pary prezydenckiej i legendy tenisa Yannicka Noaha, pokonał w finale Argentyńczyka Marco Trungelittiego 6:4, 6:4. Ten sukces dał Polakowi wymierne korzyści - choćby zarobek w wysokości 5,6 tys, dolarów (czyli... ponad 7 milionów miejscowych franków), ale przede wszystkim aż 50 punktów do rankingu. Majchrzak w ten sposób podwoił swój dorobek - do tej pory miał bowiem również 50 punktów, co pozwalało mu plasować się w okolicach połowy siódmej setki światowej listy. W ogłoszonym dziś rankingu jest już 440., przesunął się aż o 212 miejsc. To jedyny tak spektakularny awans, wśród tysiąca czołowych zawodników - o więcej niż 200 lokat. Drugi turniej z dłuższą drogą. Jeśli Polak wygra, dostanie... trochę więcej punktów Co dalej? Majchrzak pozostał w Kigali na kolejny tydzień - gra w drugim challengerze ATP 50. Znów może zdobyć 50 punktów, a nawet i... o trzy więcej! Miał bowiem ogromnego pecha, był pierwszym zawodnikiem oczekującym na wstęp do głównego turnieju. Nie dostał też, co dziwne, specjalnej przepustki, która byłaby nagrodą za świetny występ w poprzednim tygodniu. Musi więc grać w kwalifikacjach, w niedzielę wygrał łatwo pierwszy pojedynek, w poniedziałek przed południem czeka go drugi. A jeśli wskoczy tą drogą do głównej drabinki - dostanie już pierwszy trzy punkty do rankingu. Gdyby 28-latek powtórzył swój sukces z poprzedniego tygodnia, mógłby awansować w okolice 340. miejsca. A stąd będzie mu już znacznie łatwiej wybierać lepsze turnieje w Europie.