Żadna tenisistka nie zdominowała rozgrywek tenisowych na tak długo, co Steffi Graf. Niemiecka zawodniczka już w wieku 19 lat zapisała się w historii dyscypliny, triumfując w Nowym Jorku z Gabrielą Sabatini. Błyskawicznie stała się największą gwiazdą w tourze, sięgając po złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Seulu i kolekcjonując kolejne wielkoszlemowe tytuły. W 1988 roku jako pierwsza i jedyna zawodniczka w historii sięgnęła po Złotego Wielkiego Szlema - Graf triumfowała w Australian Open, French Open, Wimbledonie i US Open, a do tego przywiozła złoto z igrzysk olimpijskich. Rok później została trzecią kobietą w historii, która zaliczyła finały wszystkich turniejów wielkoszlemowych w jednym sezonie. Sława i splendor miały jednak również ciemną stronę. A jej ofiarą padła Monica Seles. Niespodziewane wieści o mistrzyni US Open. Dołączy do Igi Świątek, to już pewne Monica Seles przełamała dominację Steffi Graf. Pasjonująca rywalizacja gwiazd Przełamać dominację Steffi Graf na dobre była w stanie dopiero Monica Seles. Jugosłowiańska tenisistka serbskiego pochodzenia wyrosła na największą rywalkę dla Niemki i "zepchnęła" ją z piedestału w 1990 roku. W półfinale turnieju w Berlinie wygrała 6:4, 6:3, a eksperci wydali jednoznaczny werdykt - oto rośnie nowa dominatorka. Kilka lat później przypłaciła to zdrowiem, a mogło skończyć się tragicznie. Seles i Graf pozostawiły konkurencję daleko za plecami. Pierwsza z nich triumfowała w Australian Open, Roland Garros i US Open. Niemce w udziale przypadł triumf w Wimbledonie. Tym samym po tygodniach liczonych w setkach straciła pozycję liderki rankingu WTA na rzecz rywalki z Jugosławii. Nie mogła wiedzieć, że najmocniej jej "spadek" na drugą pozycję przeżył obsesyjnie zakochany w niej Gunter Parche. Wierny fan Niemki śledził każdy jej mecz, zakochując się w zawodniczce "szaleńczą" miłością. Gdy na czele rankingu zasiadła Monica Seles, Parche był na skraju załamania. Rozważał nawet targnięcie się na własne życie. Znienawidził młodą tenisistkę, która stanowiła największe "zagrożenie" dla Steffi Graf. W tamtym momencie w jego głowie zakiełkował szatański plan - Moniki Seles trzeba było się pozbyć. Obłąkany Niemiec ruszył razem z niczego nieświadomą rodziną do Hamburga, gdzie opracował szczegółowy plan zamachu na liderkę rankingu WTA. Tragiczne wydarzenia z ćwierćfinału turnieju na długo pozostały w pamięci kibiców i zostawiły trwały ślad na psychice Moniki Seles. Krzyki, panika i chwile grozy. Wydarzenia z Hamburga zostawiły ślad na psychice liderki rankingu WTA Trudno było opisać przerażenie, jakie wyrażały oczy młodej tenisistki, gdy w pewnym momencie w trakcie meczu została pchnięta przez Guntera Parche nożem w plecy. W telewizji pokazywano akurat powtórkę jednej z akcji, którą przerwał rozrdzierający krzyk kobiety. Kamery wychwyciły człowieka wynoszonego przez ochronę. Kibice zgromadzeni na stadionie nie rozumieli, co się dzieje - Jugosłowianka złapała się za plecy i po chwili osunęła na ziemię. Grymas bólu zastąpiły łzy, a po chwili tenisistka drżała szlochając. Rana nie zagrażała życiu, ale dużo głębsza powstała w jej psychice. Lekarze natychmiast wbiegli na kort. Mecz US Open przerwany Parche postanowił przypuścić atak, kiedy zawodniczka usiadła na krzesełkach po jednej z wymian w meczu z Manuelą Maleewą. Na całe szczęście zdołał ugodzić ją tylko raz. Tenisistkę błyskawicznie przetransportowano do szpitala, a choć lekarze zadbali o zabezpieczenie rany, nie byli w stanie uleczyć jej psychiki. Wydarzenia z Hamburga pozostawiły w niej traumę na tyle poważną, że wycofała się z rywalizacji. Nigdy nie wystąpiła już na terenie Niemiec. Długofalowo szatański plan Gunter Parche się powiódł. Seles powoli wracała do rywalizacji w sporcie - zmagała się z depresją i miewała napady lękowe. W 1995 roku wznowiła karierę i ponownie wdrapała się na szczyt rankingu WTA. Po dawnej dominatorce i "wielkiej pogromczyni" Steffi Graf nie było już jednak śladu. Udało jej się co prawda wygrać US Open w 1999 roku, a także spędzić jeszcze wiele tygodni jako pierwsza rakieta świata. Nie imponowała już jednak tak, jak dawniej. Gunter Parch zaledwie po dwóch latach wyszedł na wolność, a ostatnie lata życia spędził w domu spokojnej starości w Turyngii Nordhausen, gdzie zmarł w 2022 roku.