Barty już raz powiedziała, że ma dość tenisa. Mimo tego, że odnosiła sukcesy, wygrała juniorski Wimbledon, a w zawodowym tourze robiła stały postęp, w wieku zaledwie 18 lat zawiesiła karierę. - Chciałam być normalną nastolatką i trochę pożyć - tłumaczyła. Ze sportem nie zerwała. Zamiast żółtej piłki tenisowej wybrała skórzaną piłkę do krykieta. Zainspirowało ją spotkanie z narodową drużyną kobiet w tej grze. Występowała na poziomie klubowym, w drużynie z Brisbane. Rozegrała 11 spotkań. Po dwóch latach zatęskniła za tenisem. Wróciła na kort. Jeszcze silniejsza i jeszcze lepsza. W tenisie osiągnęła praktycznie wszystko Tenis był dla niej wszystkim, żyła nim na co dzień od czwartego roku życia, kiedy po raz pierwszy zaczęła uprawiać ten sport, choć najpierw w formie zabawy, odbijając piłeczkę o ścianę garażu. Ma więc za sobą - wliczając przerwę na krykieta - blisko 20 lat gry. Dość czasu, aby bezgranicznie pokochać dyscyplinę, ale również wystarczająco długo, aby się wypalił w niej tenisowy duch. Zwłaszcza, że Barty osiągnęła na korcie praktycznie wszystko. Jest numerem jeden w rankingu WTA. Wygrała trzy turnieje wielkoszlemowe - Roland Garros w 2019 roku, Wimbledon w 2021 roku i w tym sezonie Australian Open. Triumfowała w 15 turniejach rangi WTA. Wiele osiągnęła w deblu, zwyciężając w US Open w 2018 roku, oprócz tego trzykrotnie grając w wielkoszlemowych finałach. Na korcie zarobiła blisko 24 miliony dolarów. Gra inaczej niż większość dziewczyn w WTA Rywalki, trenerzy, eksperci uważają ją za najwszechstronniejszą zawodniczkę na świecie, świetną technicznie, zawsze doskonale przygotowaną fizycznie. Jej rodak, obecnie wyróżniający się deblista Thanasi Kokkinakis powiedział, że "Ash gra inaczej niż większość dziewczyn w WTA". Niektórzy twierdzą nawet, że gra lepiej niż wielu mężczyzn w ATP. Bo rzeczywiście Barty umie więcej niż przeciwniczki i pokazuje to w sposób spektakularny. Ma 166 cm wzrostu, a serwuje jakby była gigantem. W tegorocznym Australian Open miała 45 asów serwisowych, najwięcej ze wszystkich zawodniczek. Umiejętności gry przy siatce i wolejem nabyła dzięki występom w deblu. Jej znakiem firmowym jest jednak slajs z backhandu - zagranie "podcinające" piłkę, nadające - zawsze niewygodną na przeciwnika - rotację. Z tym to slajsem nie mogła sobie poradzić Iga Świątek podczas finału tegorocznego turnieju w Adelajdzie. Barty zawsze świetnie dostosowywała się do warunków. Nie ma różnicy, czy grała na mączce, na trawie, czy na twardej nawierzchni. Wygrała turnieje wielkoszlemowe na każdej z nich. Na jej grę zawsze patrzyło się z ogromną przyjemnością. Oszałamiająca kariera juniorki Barty miała to szczęście, że trafiła na właściwego trenera, który jej talent potrafił przekuć w sukces. W lokalnym klubie West Brisbane Tennis Center szkoleniowiec Jim Joyce wyszedł z założenia, że jego zawodnicy muszą nauczyć się każdego z zagrań, a dopiero potem grać turnieje. Rozsądna droga, która przyniosła efekty. Joyce zauważył w Barty coś więcej niż u innych - świetną koncentrację i nieprawdopodobną zdolność do przewidywania sytuacji na korcie, koordynację między "okiem i ręką". Jego podopieczna szybko się uczyła. W wieku dziewięciu lat grała w grupie z 15-letniemi chłopcami. Jako 14-latka - w 2010 roku - zaczęła karierę zawodową na poziomie turniejów ITF (turnieje trzeciej rangi), a dwa lata później odniosła w nich cztery zwycięstwa. W 2011 roku wygrała juniorski Wimbledon, w rankingu tenisistek do 18 roku życia była druga (mając 16 lat). Barty zawsze pamiętała o Joyce. Zaprosiła go na trybuny Melbourne Park podczas tegorocznego finału z Danielle Collins. Dziękowała mu za tenisowe wykształcenie. Walka z depresją Droga do chwały Barty w pierwszym okresie jej kariery była zbyt szybka. Przyczyniła się do załamania nerwowego i depresji. To dlatego w 2014 roku Barty zreflektowała się, że coś jest nie tak. Tenis nie daje jej tylko i wyłącznie szczęścia. Nie radziła sobie z presją, która w Australii, gdzie tenis należy do najpopularniejszych sportów, jest wobec młodych zawodników ogromna. Zawiesiła karierę na dwa lata, decydując się na grę w drużynie krykieta. To był strzał w dziesiątkę. Po powrocie na kort w 2016 roku mozolnie pięła się na szczyt, najpierw poprzez sukcesy w deblu, a potem w singlu. Do talentu i wcześniej nabytego doświadczenia dołożyła refleksję i zdrowy rozsądek. Nauczyła się żyć z presją i odpowiedzialnością. Mocno zaangażowała się w działalność organizacji na rzecz zdrowia psychicznego wśród sportowców. Była prekursorką tych działań w WTA. Zwycięstwa, które zaczęła odnosić, nie były wyłącznie efektem ciężkiej pracy, niesamowitego talentu, ale właściwego podejścia do sportu i życia. Niespodziewana decyzja o zakończeniu kariery również o tym świadczy. Olgierd Kwiatkowski