Aryna Sabalenka serwowała po finał, wtedy nastąpił zwrot akcji. Rywalka zaskoczyła faworytkę
Półfinały tegorocznego US Open w singlu kobiet, mimo nieobecności Igi Świątek, przyniosły nam ciekawe zestawienia. W pierwszym z nich doszło do pojedynku Aryny Sabalenki z miejscową zawodniczką - Emmą Navarro. Amerykanka stawiała trudne warunki faworytce, momentami imponowała returnem i znakomitą defensywą. Wróciła w drugim secie, ale to było jednak za mało, by wyeliminować wiceliderkę rankingu WTA. Tenisistka z Mińska wygrała 6:3, 7:6(2) i zameldowała się w finale zmagań.
Aryna Sabalenka przystępowała do tegorocznego US Open w roli głównej faworytki i dotychczas wywiązywała się z tego zadania. Jedyne problemy miała tak naprawdę tylko w trzeciej rundzie, gdy musiała odrabiać stratę seta przeciwko Jekaterinie Aleksandrowej. W ćwierćfinale zanosiło się na bardzo ciekawe starcie przeciwko Qinwen Zheng, ale mistrzyni olimpijska została zdeklasowana przez Białorusinkę.
W efekcie doszło do potyczki 26-latki z Emmą Navarro, z którą mierzyła się już w tym sezonie dwukrotnie: raz wygrała Amerykanka, a raz jej przeciwniczka. Miejscowa zawodniczka po raz pierwszy znalazła się na etapie wielkoszlemowego półfinału. W drodze do sukcesu na US Open wyeliminowała m.in. Martę Kostiuk czy broniącą tytułu Coco Gauff. Na etapie najlepszej "8" tenisistka ze Stanów Zjednoczonych dokonała spektakularnego powrotu w drugim secie meczu z Paulą Badosą, wracając ze stanu 1:5. Faworytką batalii o finał była oczywiście Aryna, ale kibice liczyli na ciekawe widowisko.
Emma Navarro walczyła, ale Aryna Sabalenka dopięła swego. Białorusinka w finale US Open
Sabalenka rozpoczęła półfinałowe starcie podobnie, jak pojedynek z Zheng. Szybko przełamała rywalkę, wywierając ogromną presję i wyszła na prowadzenie 2:0. Nie potrafiła jednak potwierdzić tej przewagi. Po chwili Navarro wykorzystała słabszy moment serwisowy przeciwniczki, agresywnie wchodziła returnem i to przyniosło odrobienie strat. Od stanu 2:2 nastąpił jednak kolejny moment dominacji po stronie Aryny. Amerykanka robiła, co mogła, świetnie się broniła, ale moc Białorusinki robiła swoje.
W siódmym gemie 26-latka znów podawała na potwierdzenie przewagi przełamania. Emma dostała break pointa, ale tym razem jej return z backhandu po drugim serwisie tenisistki z Mińska okazał się nieskuteczny, powędrował prosto w siatkę. Wiceliderka rankingu WTA wyszła na 5:2 i nie dała już sobie wypuścić wywalczonej przewagi. Ostatecznie zakończyła premierową odsłonę spotkania rezultatem 6:3 po bardzo atrakcyjnej grze z obu stron, co potwierdzały także statystyki.
Drugi set rozpoczynał się od serwisu Navarro. Reprezentantka gospodarzy robiła wszystko, by utrzymać swoje podania w początkowej fazie rywalizacji i dzięki temu dać sobie szansę na wywarcie presji na Sabalence. W piątym gemie Białorusinka doczekała się jednak break pointa i po chwili dopięła swego, wychodząc na 3:2. Chwilę później Aryna miała dwie okazje na 5:2, dostała nawet piłkę na rakiecie. 26-latka nie wykorzystała szansy i Emma zdołała jeszcze złapać kontakt z rywalką.
Wiceliderka rankingu WTA wciąż dysponowała jednak olbrzymim atutem w postaci doskonałego serwisu, który nawet mimo agresywnie returnującej przeciwniczki przynosił ogromną korzyść faworytce. Taki stan rzeczy utrzymywał się do momentu, gdy przy stanie 5:4 Sabalenka serwowała po awans do finału. Amerykanka postawiła wszystko na jedną kartę, nie mając już nic do stracenia. 26-latka nie wytrzymała presji i przy drugim break poincie popełniła błąd, po którym zrobiło się 5:5.
Ostatecznie o losach partii decydował tie-break. Pierwsze dwa punkty trafiły na konto Navarro, ale później Aryna opanowała sytuację. Ostatecznie półfinałowa batalia zakończyła się zwycięstwem zawodniczki z Mińska 6:3, 7:6(2). O pierwszy tytuł na US Open zagra z Jessiką Pegulą lub Karoliną Muchovą.