Rywalizacja tych zawodniczek staje się coraz bardziej prestiżowa. Są w czołówce WTA, wygrywały turnieje wielkoszlemowe, należą - wraz z Igą Świątek - do kreowanej ostatnio przez ekspertów "Wielkiej Trójki" kobiecego tenisa, a może już - jeśli liczyć genialną Coco Gauff - "Wielkiej Czwórki"? W każdym razie mecze między tymi zawodniczkami stają się powoli hitem rozgrywek WTA. Czas na Wielką Czwórkę w kobiecym tenisie Spokojna Rybakina, nerwowa Sabalenka W Pekinie zagrały ze sobą po raz szósty, trzeci raz w tym sezonie. Od rozpoczęcia spotkania czuć było respekt z obu stron i unoszące się w powietrzu napięcie. Obie tenisistki nie grały jednak ostrożnie, ale w swoim stylu - agresywnie, bezkompromisowo, na dwa, trzy uderzenia. Był to więc zupełnie inny mecz niż rozpoczynający ćwierćfinały pojedynek Igi Świątek z Caroliną Garcią, ale poziom równie wysoki. Dużo zależało od serwisu, szczególnie w przypadku Sabalenki. Białorusinka pierwsza dała się przełamać (na 1:2) i choć natychmiast odrobiła stratę, to jednak podanie ta jej silna broń nie funkcjonowało najlepiej. Kluczowy okazał się 11. gem - najdłuższy, najbardziej emocjonujący, pełen zwrotów akcji. Zawodniczki rozegrały w nim 20 punktów. Rybakina miała pięć break pointów, wykorzystując ostatniego. Sabalenkapopełniła dwa podwójne błędy serwisowe, w całym secie - pięć. Kazaszka zaimponowała opanowaniem. Była bardzo stabilna emocjonalnie. W ostatnim gemie bez mrugnięcia okiem wyserwowała zwycięstwo w secie na 7:5. Rybakina poczuła krew W następnym początek był wyrównany. Zanosiło się, że rozstrzygnięcie nastąpi w końcówce, że wszystko potoczy się w rytmie zwycięskich gemów serwujących. Ale w piątym stało się coś niespodziewanego. Sabalenka nie wygrała nawet punktu, wszystkie straciła po niewymuszonych błędach. Jej gra w tym momencie zupełnie się rozkleiła. Oto półfinałowa rywalka Igi Świątek. To będzie starcie gigantek Rybakina poczuła krew. Świetnie zareagowała. Cały czas była spokojna. W kolejnym gemie zaserwowała aż trzy asy. Pewnie objęła dwugemowe prowadzenie 4:2. Sabalenka była przeciwieństwem rywalki. Zachowywała się nerwowo, wciąż myliła się w niespodziewanych momentach meczu. W siódmym gemie popełnia kolejne dwa podwójne błędy. Kazaszka miała już przewagę dwóch przełamań i podawała po awans. Nie zawiodła. Ponownie zaserwowała asa - 12 w spotkaniu. Wygrała 6:2. Mecz trwał godzinę 35 minut. Olgierd Kwiatkowski Ćwierćfinał turnieju WTA 1000 w Pekinie Aryna Sabalenka (1) - Jelena Rybakina (Kazachstan, 5) 5:7, 2:6