Po dojściu do finału US Open i wrześniowej aktualizacji rankingu WTA to Aryna Sabalenka zajmuje pierwsze miejsce notowania. Osiągnęła swój cel, o którym publicznie mówiła od miesięcy. Zdetronizowała Igę Świątek, a jej przewaga wynosi obecnie 1071 punktów. Choć nie stało się to w takich okolicznościach, jakie wymarzyła sobie Białorusinka. Wolałaby spotkać się z Polką w finale nowojorskiego Wielkiego Szlema i tam przypieczętować awans. Jak odpowie Świątek? Nasza tenisistka skupia się głównie na sobie i swojej grze. Obecnie trenuje w Tokio, gdzie przystąpi do jednego ze swoich ostatnich turniejów w tym roku. I w pewnym sensie może odetchnąć z ulgą, ponieważ nie ciąży na niej już taka presja, jak jeszcze kilka miesięcy temu. "Pod sam koniec, gdy było wiadomo, że Sabalenka się do mnie zbliża, media tak bardzo zaczęły o tym mówić, że ciężko było mi się od tego zdystansować i pamiętać, że to jest tylko ranking" - wyznała ostatnio w RMF FM. Wcześniej nie zostawiła żadnych wątpliwości, co do swoich prywatnych relacji z Białorusinką. Przyjaciółkami na pewno nie są. "Nigdy nie czułam potrzeby, żeby Aryna była moją bliższą znajomą. Mało też trenowałyśmy razem, zanim zaczęłyśmy rywalizować na najwyższym poziomie. Od początku trochę tak to wyglądało. Mam wrażenie, że jesteśmy zupełnie inne, jeżeli chodzi o charaktery i osobowości" - mówiła "Super Expressowi". Inaczej wygląda też kwestia ich wsparcia dla Ukrainy. Świątek otwarcie angażuje się w akcje na rzecz Ukraińców, Sabalenka zdaje się raczej wycofana. A dystans może pogłębić jej najnowsza wypowiedź... Niebywały wyczyn Igi Świątek. Aryna Sabalenka daleko w tyle Aryna Sabalenka brutalnie o trenerze ukraińskiej tenisistki. "Myślę, że wywierał na nią presję" Aryna Sabalenka kilkukrotnie sygnalizowała, że "cierpi" przez wzgląd na wojnę w Ukrainie. Akcent kładła na swoje emocje. "Gdybym mogła zatrzymać wojnę, zrobiłabym to. Niestety, nie mogę tego kontrolować. Wiele osób wskazuje na mnie, a niektórzy mogą mnie nawet nienawidzić. Nie zrobiłam nic przeciwko Ukrainie. Nie lubią mnie tylko dlatego, że urodziłam się na Białorusi" - deklarowała. Publicznie wypowiadała się również na temat tego, że ukraińskie zawodniczki po meczach nie podają jej ręki. Łesia Curenko poszła o krok dalej i wycofała się z pojedynku z Sabalenką na Indian Wells. Tłumaczyła to atakiem paniki. Co na to wszystko Białorusinka? Z jednej strony rozumie koleżanki, ale z drugiej... niejako je strofuje. Oficjalnie mówi o napięciu i sygnalizuje, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Przy okazji wycofanie się Ukrainki z rywalizacji z nią zrzuca niejako na... trenera Łesii. Szkoleniowiec miał być niekoniecznie zbyt profesjonalny i wymusić - przynajmniej wedle wersji Białorusinki - poddanie meczu. "Przeszłam przez wiele złych rzeczy, ale co mogę powiedzieć, bo kto uwierzy Białorusince. Mam na myśli jej trenera. Ja też przeszłam przez piekło i rozumiem to... Gdy Curenko się wycofała, to było coś więcej niż atak paniki czy sytuacja polityczna. W zeszłym roku miałam naprawdę trudną sytuację z jej trenerem i jego zachowaniem. Więc myślę, że ten facet wywierał na nią taką presję i dlatego tak się stało" - przekonuje Aryna. Już dość spekulacji, Iga Świątek w końcu sama oficjalnie oznajmia. "Wiem, co mówi mój team"