Decyzje Aryny Sabalenki i organizatorów turnieju Rolanda Garrosa wywołały sporo kontrowersji, o których trudno zapomnieć. Po tym, jak w Paryżu ukraińska dziennikarka zadała Białorusince niewygodne pytania dotyczące wojny w Ukrainie, w tym jedno nawiązujące do stosunku tenisistki do Aleksandra Łukaszenki, ta właściwie całkiem zdystansowała od siebie media. Po konsultacji z francuskimi działaczami mogła liczyć na taryfę ulgową i odwołała co do zasady obowiązkowe konferencje prasowe. Ostatecznie zmieniła front i - ku zaskoczeniu wielu - postawiła sprawę jasno. "Mówiłam to wielokrotnie - nie popieram wojny. Nie chcę, by my mój kraj był w nią zaangażowany. Czy popieram Aleksandra Łukaszenkę? Oh, to trudne pytanie... Nie popieram wojny, więc obecnie nie popieram Aleksandra Łukaszenki" - wszem wobec zadeklarowała. Lecz to wcale nie zakończyło sprawy. Temat powraca teraz, przy okazji premiery drugiej części serialu "Break Point" na platformie Netflix. Kuriozalny zarzut pod adresem Igi Świątek. Jest reakcja jej obozu. Przekroczono granice "Cierpienie" Sabalenki przez wojnę. "Jestem z Białorusi, więc czułam się bardzo źle" Akcja serialu Netfliksa krąży wokół rywalizacji najlepszych tenisistek i tenisistów z 2022 roku. W jednym z odcinków pokazano Arynę Sabalenkę, która występuje w roli niejako... "ofiary" wojny w Ukrainie. Dziwić może fakt, że agresję rosyjskich wojsk przy aprobacie białoruskich oddziałów i polityków pokazano z perspektywy nie którejś z Ukrainek, a właśnie z punktu widzenia wzbudzającej liczne kontrowersje i niegdyś goszczącej u Łukaszenki sportsmenki. Punktem wyjścia do rozważań jest wyznanie Sabalenki o zmarłym przed kilkoma laty ojcu. "Mieliśmy jedno marzenie, że zanim skończę 25 lat, wygram kilka Wielkich Szlemów. A kiedy umarł, za bardzo o tym zaczęłam myśleć. Teraz mam 24 lata i zero szlemów w kieszeni. Czułam, że jestem pod zbyt dużą presją i za dużo o wszystkim myślałam. Musiałam to po prostu przezwyciężyć. A potem… gorsze rzeczy wydarzyły się w naszych krajach. Było bardzo źle" - wprowadziła do tematu wojny. Kto ma do czynienia i z czym? Tego już wprost nie nazwała, choć oczywiście z kontekstu można się domyślić. Powód, dla którego tenisistka wykonała taki unik, starał się tłumaczyć jej trener, Anton Dubrow. "Pojawia się poczucie winy, gdyż twój kraj jest tego częścią. A jednocześnie trzeba zachować ostrożność, gdyż w naszym kraju nie wolno mówić o tym, co się dzieje. A nawet wypowiedzieć słowa 'wojna', bo można zgnić w więzieniu" - przekonuje. Wielki przełom Sabalenki. Padła mocna deklaracja. Nagły śmiech Białorusinki Aryna Sabalenka o krok od zakończenia kariery. "Było tak źle, że chciałam zrezygnować z tenisa" Aryna Sabalenka szykuje się do udziału w tegorocznej edycji Wimbledonu. Ale w zeszłym roku musiała obejść się smakiem. Organizatorzy wielkoszlemowego turnieju zdecydowali wówczas, że rosyjscy i białoruscy sportowcy nie wystąpią na ich arenach. "Czułam, jakby wszyscy mnie nienawidzili z powodu mojej narodowości" - komentuje tamten okres 25-latka. Inaczej było przy okazji Roland Garros 2022. Tam Sabalenka wystąpiła, choć udział miała okupić niemalże załamaniem nerwowym. Jak zrelacjonowała przed kamerą Netfliksa, po jednym z meczów zajrzała do sieci i uderzył ją ogrom nienawistnych komentarzy. Niektórzy internauci posunęli się nawet do... życzeń śmierci. Wtedy emocje kompletnie puściły i zalała się łzami. Na ekranie pokazano jej spotkanie z zespołem, który starał się podnieść ją na duchu. "Teraz wszyscy oglądają, jak się, k***a rozklejam. Nie chcę już grać w tenisa. To koniec. Wszystko mi mówi, że powinnam zrezygnować" - powiedziała wówczas zapłakana Aryna. Potem, gdy nieco się uspokoiła, przyznała, że poważnie rozważała zakończenie kariery. "Szczerze? Było tak źle, że chciałam zrezygnować z tenisa" - wyjawiła. Dlaczego zatem tego nie zrobiła? Przez wzgląd na ambicje i oczekiwania ojca. Pomyślała, że ten nie pozwoliłby, aby się poddała. Dziś jest wiceliderką rankingu WTA z apetytem na pierwsze miejsce. Do liderującej Igi Świątek traci w tym momencie 929 punktów. Zła wiadomość dla rywalek Aryny Sabalenki. Tylko na to czekała