Enea Poznań Open to jeden z zaledwie trzech rozgrywanych w Polsce challengerów ATP - turniejów, które są często szansą dla młodych zawodników na pokazanie swoich umiejętności. W Poznaniu w ostatnich latach grali m. in. Tommy Robredo, Casper Ruud, Hubert Hurkacz, David Goffin czy Bernabe Zapata Miralles. Czy z tegorocznych uczestników też ktoś wkrótce błyśnie, przekonamy się już wkrótce. W finale poznańskiego turnieju zmierzyli się dwaj gracze z Ameryki Południowej - Argentyńczyk Mariano Navone i Chilijczyk Tomas Barrios Vera. Tego drugiego poznańscy kibice doskoanle znają, rok temu też dotarł do decydującej potyczki, wtedy uległ jednak Francuzowi Arthurowi Rinderknechowi 3:6, 6:7. Nie był wtedy faworytem, dziś już zdecydowanie można było stawiać na niego. Imponował w całym tygodniu regularnością, choć w ćwierćfinale i półfinale na sukces musiał się trochę namęczyć. Jego rywal, Mariano Navone, był jednak o blisko 100 miejsc niżej klasyfikowany w rankingu ATP, na dodatek trudno w jego CV było znaleźć jakieś prestiżowe sukcesy. W zeszłym roku trzykrotnie dotarł do finałów challengerów i wszystkie te spotkania przegrał. Cztery przełamania, a później się ruszyło. Argentyńczyk powiedział ostatnie słowo Barrios Vera walczył w czwartym w tym roku finale challengera, miał po raz trzeci triumfować. Obaj specjalizują się w grze na mączce, Argentyńczyk po raz ostatni próbował swoich sił na innej nawierzchni 2,5 roku temu, co w tenisie jest ewenementem. Zaczęli nerwowo, nie potrafili utrzymać swojego podania, po czterech przełamaniach było 2:2. - To efekt wolnego kortu ziemnego. Jeśli nie mają mocnego serwisu, to tak bywa. Bardziej stresuje się wtedy człowiek przy swoim serwisie, a gra przecież z głębi kortu. To często domena meczów kobiecych, że łatwiej przełamać niż wygrać swojego gema - oceniał Wojciech Fibak. Niby spokojny Barrios Vera wykłócał się z sędzią o to, czy po jego błędnie wykrzyczanym aucie przy serwisie powinien być as, czy też powtórka punktu. To go rozproszyło, zaczął popełniać błędy, za chwilę przegrywał już 2:5. Teraz to Navone miał seta na wyciągnięcie ręki, ale się rozproszył. Stracił całą zaliczkę, zrobiło się 5:5. Kibice oglądali wiele świetnych wymian, często kończonych efektownymi skrótami i krosowymi odpowiedziami. Trybuny w Lasku Golęcińskim były wypełnione do ostatniego miejsca. Do tie-breakowej rozgrywki jednak nie doszło, Barrios Vera w dwóch ostatnich gemach ugrał ledwie dwa punkty. Osiem piłek setowych i... porażka. Polka przegrała prestiżowy finał Wojciech Fibak: Chilijczyk puszcza bomby, ale nie zawsze trafia Drugi set był krótszy, kluczowe przełamanie nastąpiło w szóstym gemie. Navone chętnie wchodził w wymiany, był w nich bardziej precyzyjny, Barrios Vera więcej ryzykował. I nie trafiał. Po 109 minutach przegrał całe spotkanie 5:7, 3:6. - Argentyńczyk wygrał, bo był szybszy i bardziej regularny. Barrios Vera gra trochę jak Del Potro, puszcza bomby, ale nie zawsze trafia. To był ciekawy finał, na wysokim poziomie. No i publiczność oraz pogoda dopisały, to było święto - ocenił po spotkaniu Wojceich Fibak. Navone wygrał swój pierwszy turniej tej rangi w karierze, dzięki temu sukcesowi awansuje w okolice 190. miejsca rankingu ATP. Sport Interia jest patronem prasowym Enea Poznań Open. Turniej Challenger ATP Enea Poznań Open (korty ziemne); finał singla Mariano Navone (Argentyna) - Tomas Barrios Vera (Chile, 5) 7:5, 6:3.