Tenisista rozstawiony z numerem drugim po raz szósty znalazł się w najlepszej "czwórce" turnieju w Melbourne. Rozgrywane na korcie centralnym spotkanie zaczęło się przy słonecznej aurze, a zakończyło z zasuniętym ze względu na ulewę dachem obiektu. Kibice mogą być usatysfakcjonowani poziomem tego spotkania. Obejrzeli wiele długich wymian, a walka niemal o każdy punkt była zacięta. Po drugim secie Murray jednak nie pozwolił rozwinąć skrzydeł rywalowi. Spotkanie trwało trzy godziny i 20 minut. Szkot rozstrzygnął na swoją korzyść 13 z 19 konfrontacji z Ferrerem, w tym sześć ostatnich. Murray po raz siódmy z rzędu wystąpił w ćwierćfinale zawodów w Melbourne. Do kolejnego etapu awansował po raz szósty w karierze. Turniej ten nie jest jednak dla niego do końca szczęśliwy - cztery razy dotarł do finału i za każdym razem musiał uznać wyższość rywala. Brytyjczycy mają jak na razie wiele powodów do radości, jeśli chodzi o występy ich reprezentantów w tegorocznym Australian Open. Kilka godzin wcześniej miejsce w półfinale wywalczyła także Johanna Konta, jedna z największych niespodzianek imprezy. Poprzednio Wielka Brytania na tym etapie wielkoszlemowej rywalizacji miała swoją reprezentację zarówno w kobiecym, jak i w męskim singlu w 1977 roku. Dodatkowo w najlepszej "czwórce" gry podwójnej jest też Jamie Murray. Nigdy wcześniej w liczonej od 1968 roku Open Erze bracia nie doszli do tej fazy zmagań w singlu i w deblu w tej samej edycji imprezy w Melbourne. Ferrer po raz szósty wystąpił w ćwierćfinale pierwszej w sezonie odsłony Wielkiego Szlema (jego najlepszym wynikiem w tej imprezie jest półfinał, do którego dotarł dwukrotnie). Podtrzymał on dobrą passę hiszpańskich zawodników. W ostatnich 10 edycjach Australian Open - włącznie z bieżącą - do ćwierćfinału docierał zawsze co najmniej jeden reprezentant tego kraju.