Andriejewa w potrzasku, potężna szansa Paolini. 202 minuty gigantycznych emocji
Na 15 dni przed startem WTA Finals w Rijadzie wciąż nie wiadomo, kto uzupełni stawkę rywalek Igi Świątek. Mirra Andriejewa, Jasmine Paolini i Jelena Rybakina walczą o dwa ostatnie wolne miejsca. Rosjanka może tylko śledzić ruchy rywalek, sama już odpadła z turnieju w Ningbo. A Włoszka mogła ją dzisiaj w tym wyścigu wyprzedzić, zepchnąć na ósme miejsce. Potrzebowała zwycięstwa w starciu o półfinał z Belindą Bencic. Tymczasem przegrywała 5:6 i 4:5, rywalka serwowała po zwycięstwo. Mecz potrwał jednak jeszcze grubo ponad godzinę.

Turniej WTA Finals w Rijadzie ma dla zawodniczek szczególne znaczenie. Jest dodatkowo wliczany do punktacji, w Arabii Saudyjskiej za pięć zwycięstw można dostać aż 1500 punktów, czyli 3/4 tego, co za triumf w Wielkim Szlemie. I ponad pięć milionów dolarów, czyli więcej niż za wygraną w US Open, zawodach o największym budżecie w sezonie.
To ukoronowanie całego roku, tylko dla najlepszych. I każda zawodniczka chce w tym turnieju zagrać, a jeśli tylko może, robi sobie przed nim odpoczynek, zbiera siły.
Mirra Andriejewa, Jasmine Paolini i Jelena Rybakina nie mogą tego zrobić. Jedna z nich w singlu będzie tylko rezerwową. Rosjanka miała najlepszą sytuację, ale w chińskich turniejach wypadła bardzo słabo. Dziś w klasyfikacji WTA Race "na żywo" mogła ją wyprzedzić Paolini, zepchnąć na ósme miejsce. Potrzebowała wygranej z Belindą Bencic.
WTA Ningbo. Jasmine Paolini kontra Belinda Bencic w meczu o półfinał. O siódme miejsce dla Włoszki w rankingu WTA Race
2:0 i 40-0, trzy piłki na 3:0 przy własnym serwisie - tak spotkanie z Belindą Bencic rozpoczęła Jasmine Paolini. Dla niej kluczowe, dziś w rankingu WTA Race mogła wyprzedzić Mirrę Andriejewą. Wygrała 11 z 13 pierwszych akcji. I tak jak pokazała wielką moc, tak szybko pokazała też swoje słabości.

Tą zaś był drugi serwis, słaby i przewidywalny, przynajmniej dla Szwajcarki. Pięć razy z rzędu Belinda atakowała drugie podanie Paolini, pięć razy wygrała akcję. Za moment wyrównała na 2:2, Jasmine straciła całą przewagę z początku meczu.
Bencic dwukrotnie jeszcze przełamywała Paolini, serwowała przy 4:3, a później przy 5:4. Powtórzyła się sytuacja z meczu z Igą Świątek, gdy też mogła domknąć seta swoim serwisem, a nie dała rady. Teraz akurat przyszedł fatalny gem, z podwójnym błędem serwisowym w kluczowej chwili.
Paolini też jednak nie serwowała tak dobrze jak tydzień temu z Igą. Irytowała się, głośno coś po włosku krzyczała, nie dowierzała tej swojej niemocy. I po słabych drugich podaniach nadziewała się na potężne returny Szwajcarki. Było już 0-40, a przy 15-40 wyszła z ogromnych tarapatów rozpaczliwie się broniąc. Doszło do gry na przewagi, w niej znów Jasmine nie pomógł serwis. Została przełamana po raz kolejny, a tym razem rywalka nie zamierzała marnować tej sytuacji. Bencic wygrała po 56 minutach 7:5.
Sytuacja Włoszki nie wyglądała dobrze, jej mowa ciała wskazywała, że to nie jest dobry dzień. Taki jak miała tydzień temu w Wuhanie, gdy przyszło jej grać z Polką. Ale walczyła, tego jej nie można odmówić. Nawet gdy została przełamana w trzecim gemie. Kolejny zaś mógł być kluczowy, trwał kwadrans, składał się z 22 punktów. Bencic miała kilka okazji by odskoczyć na 3:1, Paolini zaś - by wyrównać. I ostatecznie to ona zacisnęła pięść i głośno krzyknęła "forza!".
Mecz zrobił się niezwykle ciekawy, Jasmine często trafiała w linie, Bencic znalazła się w lekkim dołku. Włoszka miała break pointa na 5:3, Belinda obroniła go w perfekcyjny sposób. A w kolejnym gemie sama przełamała rywalkę, która znów wpadła w lekki dołek. Zrobiło się 5:4, Szwajcarka serwowała po półfinał.
I nie wykorzystała tej okazji. Podobnie jak nie wykorzystała sześciu break pointów w gemie numer 11. To wtedy Włoszka "złamała" mentalnie rywalkę. Bencic nie czekała do końca seta, po tym gemie udała się na przerwę toaletową. A gdy wróciła, przegrała kolejnego gema. I całą partię 5:7, po 92 minutach.
Obie, coraz bardziej zmęczone, musiały więc grać trzeciego seta. W siedmiu kolejnych gemach nie było przełamań, Paolini prowadziła 4:3, choć w tym ostatnim Bencic zmarnowała "wykładankę" na 15:40. Mogła mieć dwa break pointy, a przegrywała. I co gorsza - poprosiła o przerwę medyczną, odezwały się problemy z mięśniami górnej partii ud.
Na zegarze już dawno minęły trzy godziny od pierwszej piłki, a przecież Bencic miała w nogach aż 213 minut starcia z Julią Starodubcewą.
Włoszka w końcu ją przełamała, na 5:3. I w przeciwieństwie do Szwajcarki, swojej okazji nie zmarnowała. Wygrała 5:7, 7:5, 6:3, Bencic już płakała, nie mogła się za bardzo ruszać.
W rankingu WTA Race Paolini awansowała na siódme miejsce, przed Andriejewą. Teraz obie będą patrzyły na piątkowy mecz Rybakiny. Jeśli Kazaszka przegra z Ajlą Tomljanović, poznamy wszystkie finalistki w Rijadzie. A jeśli wygra, rywalizacja rozstrzygnie się dopiero w przyszłym tygodniu w Tokio.















