Rosolska i Broady w ekspresowym tempie uporały się z rywalkami w pierwszym secie. Udanie zaczęły także drugą odsłonę, w której prowadziły 3:1. Wówczas jednak do gry wróciły filigranowe Azjatki, które zapisały na swoim koncie cztery gemy z rzędu. Kibice ożywili się, gdy polsko-brytyjska para zmniejszyła straty na 4:5, ale Hozumi i Kato doprowadziły do super tie-breaka. W nim prowadzenie zmieniało się kilkakrotnie. Polsko-brytyjska para zmarnowała dwie piłki meczowe. Japonki wykorzystały pierwszą. - W drugim secie przeciwniczki zaczęły przyzwyczajać się do naszych piłek. Zaczęły też deprymować Naomi i była już inna gra. W ostatniej partii było bardzo dużo piłek blisko linii, zdarzały się poprawki ze strony sędzi stołkowej - zaznaczyła Rosolska. Jak dodała, gdyby nie grała profesjonalnie, a tylko dla przyjemności, to uwielbiałaby super tie-breaki. - Bo jest bardzo dużo emocji, wiele się dzieje, każda piłka jest tutaj ważna, jest więcej frajdy. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że to moja praca, to za dużo tu zależy od szczęścia i wolałabym nie ryzykować. Tak jak widać było w tym meczu - o włos się wygrywa lub o włos się przegrywa. Można zwyciężyć w takim spotkaniu i skakać z radości, ja dziś przegrałam i skakać mi się za bardzo nie chce - podsumowała. Rywalkami Hozumi i Kato w finale będą Rosjanki Marina Mielnikowa i Walentyna Iwachnienko. Rosolska i Broady na otwarcie pewnie poradziły sobie z Rumunkami Eleną Bogdan i Andreą Mitu 6:1, 6:1. Ich kolejnymi przeciwniczkami miały być Nowozelandka Marina Erakovic i Włoszka Karin Knapp. Do tego spotkania jednak nie doszło, bowiem rywalki oddały mecz walkowerem. Powodem była kontuzja kostki Knapp. 30-letnia warszawianka była ostatnią Polką w tegorocznej edycji katowickiej imprezy. Jeszcze żadna reprezentantka gospodarzy nie zagrała w finale zmagań w Spodku. Dotychczas wszystkie krajowe tenisistki - w tym Agnieszka Radwańska w latach 2014-15 - zatrzymywały się maksymalnie na najlepszej "czwórce". Rosolska prawie cały najbliższy tydzień spędzi w rodzinnym mieście. Kolejnym jej startem będzie impreza w Stuttgarcie, która rozpoczyna się 18 kwietnia. Później zawodniczka zagra w Pradze lub w Rabacie. Deblistka nie znalazła się w składzie "Biało-czerwonych" na baraż o utrzymanie w Grupie Światowej II z Tajwanem w Inowrocławiu (16-17 kwietnia). Nie brakuje jednak głosów, że podany w minioną środę skład - z m.in. Agnieszką Radwańską - może się jeszcze znacząco zmienić. - Mam już tak naprawdę plany na ten tydzień. Jeśli okazałoby się, że mam grać, to byłby lekki kłopot. Było dużo rozmów z Klaudią, typu +bądź w gotowości+. Z tego co wiem, są różne możliwości, ale w składzie mnie nie ma. Trudno mi się wypowiadać na ten temat - zaznaczyła Rosolska. W ćwierćfinale gry podwójnej odpadła Klaudia Jans-Ignacik. Mecze otwarcia przegrały wcześniej Paula Kania i Katarzyna Piter. Wszystkim trzem partnerowały zagraniczne zawodniczki. Wynik półfinału debla: Eri Hozumi, Miyu Kato (Japonia) - Alicja Rosolska, Naomi Broady (Polska, W. Brytania) 0:6, 6:4, 12-10.