Stan Wawrinka jest już poza turniejem rangi ATP 1000 w Szanghaju. W poniedziałek przegrał z Włochem Flavio Cobollim 7:6(6), 6:7(4), 3:6 w drugiej rundzie tej imprezy. Jak już pisaliśmy, wpływ na końcowy wynik miał błąd sędziego. Arbiter Carlos Bernandes mylnie zapisał punkt na konto Włocha. Stało się to przy wyniku 1:0 dla Cobollego i serwisie Szwajcara. Zawodnicy podzielili się wygraniem pierwszych dwóch piłek drugiego gema, ale zamiast 15:15 na tablicy wyników pokazało się 0:30. Zaraz potem Włoch przełamał wielkoszlemowego mistrza, co doprowadziło go do zwycięstwa w meczu. Więcej o tej sytuacji można przeczytać pod tym linkiem. W tym spotkaniu doszło jednak do jeszcze jednej specyficznej sytuacji. Jak zaznaczyliśmy, Szwajcar wygrał pierwszą partię. W drugiej prowadził już 2:0. W trzecim gemie była równowaga, ale Szwajcar "podłączył" rywala do gry, zagrywając autowy bekhend. Zaraz po tym, jak piłka spadła za linię końcową, powolnym ruchem ustawił rakietę przed kolano i złamał na pół. Nie wyrażał przy tym żadnych emocji na twarzy. Stan Wawrinka w kontrolowanych nerwach w Szanghaju. Złamana rakieta Następnie jak gdyby nigdy nic wolnym tempem poszedł do swojej ławki, by wyciągnąć z plecaka kolejną rakietę. Nawet przy takich skrajnych stanach pokazał stoicki spokój, a może wielkoszlemowy - jest przecież mistrzem Australian Open 2014, Rolanda Garrosa 2015 i US Open 2016. Fani Rafaela Nadala mogą sobie teraz wyobrażać, że jeśli kiedykolwiek ich ulubieniec zniszczyłby narzędzie tenisowej gry - co jeszcze nigdy w długiej karierze Hiszpana się nie zdarzyło - to wyglądałoby to właśnie w taki sposób. Cobolli we wtorek przegrał w trzeciej rundzie z Novakiem Djokoviciem. Został przez Serba rozbity 1:6, 2:6. Fręch nie zagra w 1/8 finału. 5:3 nie wystarczyło, koniec po 88 minutach