W Kantonie znów było upalnie i wilgotno. Do tego tym razem padał deszcz. Organizatorzy musieli przesuwać termin rozpoczęcia meczu. Zawodniczki zaczęły grać godzinę później niż przewidywał harmonogram. Dla Linette nie miało to znaczenia, bo gdy zawodnik jest dobrze przygotowany i dobrze się czuje, nic nie stoi mu na przeszkodzie. Wielkie przełamanie Magdy Linette. Polka czekała na to prawie rok Wściekłość Julii Putincewej W siódmym gemie pierwszego seta po jednym z zagrań Polki Putincewa kucnęła, schowała twarz w dłoniach i pokręciła chwilę głową. Nie mogła uwierzyć, że 31-letnia rywalka uderzyła tak precyzyjnie w linię, że nie dała jej żadnych szans na odbiór. Wściekła, coś krzyknęła, co było raczej wyrazem bezradności niż złości. Linette zdobyła ważny punkt na 40:30. Wygrała tego gema i prowadziła 5:2. Najważniejszy był jednak styl w jakim osiągnęła tak wysokie prowadzenie. Grała pewnie, skutecznie, regularnie. Przypominała tę tenisistkę z początku roku, z Australian Open, z rozgrywek United Cup. Zagrała świetnego seta. Nie dała rywalce żadnych szans. Przełamała ją na samym początku, obejmując prowadzenie 3:0, a potem w samej końcówce, wieńcząc dzieło i wygrywając - szybko jak na siebie, bo po 35 minutach - pierwszego seta 6:2. Należały się za niego dla Linette wielkie brawa. Wielka siła tenisowa i mentalna Linette W drugim Polka przeżywała nieco trudności. Broniła dwóch break pointów w drugim gemie, a potem aż trzech w piątym. Skutecznie. To najlepiej świadczy o jej sile tenisowej i mentalnej. Nic nie było jej w stanie zatrzymać w drodze do zwycięstwa. Widziała to Putincewa. Znów się wściekała, prowadziła niekończące się dyskusje z sobą, kibicami, swoim trenerem. To był tylko wyraz bezradności Kazaszki. Linette była tego dnia dla niej za dobra, nie pozwoliła zawodniczce z Azji nawiązać walki. Od kryzysowego gema, który ostatecznie wygrała na 3:2, oddała tylko jednego - przy serwisie Kazaszki. Set zakończyła po 42 minutach, pokonując rywalkę 6:3. Ani razu nie dała się przełamać, miała dwukrotnie mniej niż przeciwniczka niewymuszonych błędów. Pewnie awansowała do finału. Linette w końcu przezwyciężyła kryzys? Rok czekała na tak dobry wynik Magda Linette. Ostatni raz w finale turnieju WTA 250 wystąpiła niemal dokładnie rok temu w Chennai w Indiach. Przegrała wtedy z nastolatką z Czech Lindą Fruhvirtovą 6:4, 3:6, 4:6. W październiku był jeszcze finał w Tampico w Meksyku, ale w WTA 125, uważanego często za odpowiednik męskich challengerów, czyli turniejów drugiej kategorii w cyklu. W każdym razie widać, że w Azji, którą bardzo lubi tenisistka z Poznania, przezwyciężyła trwający od stycznia i rewelacyjnego występu w Australian Open (półfinał), kryzys. To naprawdę dobry wynik, a może być jeszcze lepszy, gdy Polka równie udanie jak w ostatnich dniach, zaprezentuje się w meczu o zwycięstwo w turnieju. W drugim półfinale grają Belgijka Greet Minnen (68. WTA) i Xiy Wang (88. WTA). Bez względu na to, kim będzie rywalka, Linette w takiej formie może ją pokonać i odnieść trzecie zwycięstwo w turniejach WTA w karierze. Olgierd Kwiatkowski Półfinał turnieju WTA 250 w Kantonie Magda Linette (Polska, 1) - Julia Putincewa (Kazachsta) 6:2, 6:3