Początek końca tenisowej "Wielkiej Trójki" naznaczył...Hubert Hurkacz. To właśnie Polak był tym, który jako ostatni zagrał mecz przeciwko Rogerowi Federerowi w turnieju rangi Wielkiego Szlema. Szwajcar przegrał z naszym zawodnikiem 0:3 w jednym ze swoich ukochanych turniejów, a więc Wimbledonie. To wydarzyło się w 2021 roku. Trzy lata później Hurkacz wysłał sygnał do Rafaela Nadala. Polak rozbił Hiszpana na jego ukochanej mączce w Rzymie. Sabalenka wicemistrzynią Roland Garros. Ucieka Świątek, wielka przepaść Później Nadal zagrał jeszcze kilka turniejów, dotarł nawet do finału w Szwecji, ale nie starczyło mu sił na więcej i w listopadzie 2024 roku rozstał się z tenisem na dobre, a podczas Roland Garros 2025 "król Paryża" otrzymał godne pożegnanie od tamtejszej publiki na korcie Philippe'a Chatriera. Na tym samym korcie, tenisowej "egzekucji" kilkanaście dni później dokonał Jannik Sinner. Włoch walczył o finał imprezy z Novakiem Djokoviciem i skrzętnie wypunktował wszelkie problemy Serba, wynikające z jego wieku. Djoković zaskoczył. To definitywny koniec "Wielkiej Trójki"? Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0 dla lidera rankingu ATP, ale Djoković był naprawdę blisko i sprawił Sinnerowi ogrom problemów. Wystarczy powiedzieć, że ich mecz trwał prawie trzy i pół godziny. Włoch zapewnił sobie jednak awans do finału marzeń, w którym po drugiej stronie siatki stanie obrońca tytułu - Carlos Alcaraz, drugi z już wielkich, ale wciąż bardzo młodych tenisistów. Djoković z kolei na konferencji prasowej przyznał, że nie wie, czy jeszcze w Paryżu kiedyś zagra. Ten piątkowy dzień 6 czerwca 2025 roku może więc być wspominany jako ostateczny symboliczny koniec "Wielkiej Trójki", a zarazem początek nowej ery, ery, w której dominatorami będą Jannik Sinner oraz Carlos Alcaraz. Niedzielny finał będzie kolejnym w ich krótkiej historii rywalizacji, ale pierwszym, w którym na szali leży tytuł rangi Wielkiego Szlema. Przed pierwszą piłką tej rywalizacji właściwie nie sposób jest wskazać faworyta, ale spróbujmy pochylić się nad faktami i liczbami, aby rozstrzygnąć, kto do tych "Gwiezdnych Wojen" podejdzie z iluzoryczną przewagą. Na początek statystyka finałów turniejów rangi Wielkiego Szlema. Alcaraz zagrał takie cztery, wygrał wszystkie - w tym ten przed rokiem na korcie Philippe'a Chatriera przed paryską publiką. Sinner miał trzy okazje do zdobyciu tytułu i również wykorzystał wszystkie. Jasne jest więc, że po niedzielnym meczu, któremuś z nim bilans się nieco popsuje, choć wciąż będzie imponujący. Porównajmy to z "Wielką Trójką". Federer zakończył karierę z bilansem 20 wygranych w 31 meczach (64% zwycięstw), Nadal zagrał o tytuł 30 razy, wygrał 22 (73%), Djoković w finale był 36 razy, wygrał 24 takie mecze (66%). Jak na razie wygląda to więc imponująco w przypadku Hiszpana i Włocha, ale jasne jest, że nie sposób utrzymać taki współczynnik na przestrzeni całej około dwudziestoletniej kariery. Spójrzmy więc na bezpośrednie pojedynki. Tutaj przewaga i to dość wyraźna, widoczna jest po stronie Carlitosa. Panowie mierzyli się ze sobą 11 razy, siedem spotkań wygrał Hiszpan, a co może nawet ważniejsze, cztery ostatnie mecze padały łupem obecnego mistrza Roland Garros. Sam Hiszpan na konferencjach prasowych tę sprawę nieco bagatelizował, mówiąc, że każdy mecz to osobna historia i zawsze trzeba szukać poprawy. W finałach grali ze sobą trzykrotnie, dwa razy z tytułu cieszył się Alcaraz - w tym tuż przed wyjazdem do Paryża - w turnieju ATP 1000 w Rzymie. Sinner zaś wygrał mecz o tytuł w imprezie w chorwackim Umag... w 2022 roku. Wówczas Alcaraz był jeszcze o kroczek od rozkwitu swojego niesamowitego talentu. Sabalenka wystrzeliła już w pierwszych sekundach konferencji. Wiadomość dla Świątek Być może najważniejsze jest spojrzenie na ich pojedynki na kortach imienia Rolanda Garrosa, bo tu również się spotkali - rok temu w półfinale. Wówczas Sinner nie wytrzymał rywalizacji z Hiszpanem fizycznie i poległ po pięciosetowej batalii, co dziwić nie może, bo Alcaraz jest absolutnym mistrzem meczów w Wielkich Szlemach, które trzeba grać na pełnym dystansie. Hiszpan zagrał 13 takich spotkań, wygrał... 12 z nich. Jedynej porażki doznał podczas Australian Open 2022 z Matteo Berettinim. Odkąd wszedł na tenisowy szczyt, nie przegrał więc żadnej pięciosetówki. Z kolei w przypadku Sinnera, te liczby nie wyglądają już tak dobrze, bo Włoch rozegrał 15 takich meczów, wygrał ledwie sześć, a z Alcarazem przegrał w obu takich sytuacjach. Patrząc na jakość, jaką prezentują obaj tenisiści, pięciosetowego finału wykluczyć nie można, a wtedy Włoch będzie musiał przegonić swoje demony, choć trzeba pamiętać, że on na tym tenisowy szczycie jest zdecydowanie krócej, niż dwukrotny mistrz Wimbledonu. Na tym koniec historii, w której dość wyraźnie wygrywa młodszy z zawodników. Spójrzmy na to, co wydarzyło się w ich przypadku na kortach Rolanda Garrosa w dobiegającej do końca edycji. Do finału w zdecydowanie bardziej imponujący sposób awansował Włoch, choć nie można powiedzieć, aby Alcaraz miał na tej drodze wielkie problemy. Lider rankingu ATP wygrał jednak wszystkie mecze, w sposób absolutnie dominatorski, nie przegrywając nawet seta, choć był tego blisko, choćby z Novakiem Djokoviciem. Z kolei Hiszpan tych setów stracił "aż" cztery sety. W żadnym momencie nie był jednak w poważnych tarapatach. Śmiało można więc powiedzieć, że obaj panowie awansowali do ostatniego meczu imprezy w sposób bardzo przekonujący, choć spadki koncetracji u Hiszpana mogą martwić jego kibiców, bo Sinner może być graczem, który brutalnie takie momenty wykorzysta, a solidność Włocha na tej drodze jest wręcz imponująca. Inaczej jest z kolei, jeśli chodzi o jakość jednego z najważniejszych tenisowych elementów, a więc serwisu. Ten u Włocha na przestrzeni turnieju stawał się coraz gorszy, co potwierdził mecz z wyśmienicie returnującym Novakiem Djokoviciem. Oprócz starcia pierwszej rundy u Sinnera widoczny jest bardzo wyraźny spadek powtarzalności tego zagrania. Z Richardem Gasquetem Włoch podawał pierwszym serwisem ze skutecznością 75%, co jest wynikiem wyśmienitym. Wulgaryzmy wściekłej Sabalenki, polski kibic zrozumie. Dawid Celt: "O Jezus Maria" Później z meczu na mecz było już tylko gorzej. Z Lehecką mecz zakończył ze skutecznością trafiania pierwszym serwisem na poziomie 64%, z Rublowem było to 62%, z Bublikiem 58%, a z Djokoviciem ledwie 51%, co dla trenerów Włocha musi być niesamowicie niepokojące, bo jeśli w rywalizacji z Alcarazem utrzyma liczby ze spotkania z Serbem, to Hiszpan na returnie będzie potwornie groźny, bo ten element tenisowego rzemiosła w tegorocznej edycji wychodzi obrońcy tytułu znakomicie. Biorąc pod uwagę styl gry Carlosa Alcaraza nie ma złudzeń, że zobaczymy sporo skrótów i różnych kombinacji, które ściągną Sinnera do siatki. Z punktu widzenia liczb, jest to dobry wybór, bo Alcaraz wygrał w tym turnieju 76% akcji rozgrywanych przy siatce, z kolei Sinner 66%. Nie ma wątpliwości, że Hiszpan w temacie gry przy siatce już w wieku 22 lat osiągnął niesamowity poziom. Często o tym, kto wygrywa mecz tenisa decyduje liczba zagrań kończących i niewymuszonych błędów. Warto patrzeć jednak nie na suche liczby, a bilans tych uderzeń. Włochowi na przestrzeni sześciu meczów naliczono 114 niewymuszonych błędów i aż 186 winnerów. Do finału podchodzi więc z bilansem +72. Z kolei Hiszpan "oddał" 189 punktów, a uderzenie kończące zaprezentował 242 razy, bilans przed finałem wynosi więc +53. Tutaj delikatnie prowadzi Włoch. Gdzie więc nie spojrzymy, tam liczby i wszelkie porównania są bardzo zbliżone. Pewne jest jedno, zapowiada się prawdziwa tenisowa bitwa i zakończenie tego meczu po mniej niż trzech godzinach wielkiej rywalizacji będzie stanowiło pewne rozczarowanie. Start pierwszego finału Wielkiego Szlema między Alcarazem i Sinnerem zaplanowano na godzinę 15:00. Relacja tekstowa na żywo na Sport.Interia.pl.