Po raz trzeci Radwańska dotarła do czwartej rundy w Wielkim Szlemie. Pierwszy raz udało jej się to w lipcu 2006 roku w Wimbledonie, gdzie przegrała walkę o ćwierćfinał z wiceliderką klasyfikacji WTA - Belgijką Kim Clijsters, a także we wrześniu 2007 r. w US Open. W Nowym Jorku wyeliminowała ówczesną drugą tenisistkę świata - Rosjankę Marię Szarapową. - Jest wiele podobieństw między tamtym i tym meczem: grałam na jednym z głównych kortów, no i wygrałam z jedną z faworytek turnieju. To bardzo miłe - powiedziała po meczu Radwańska, która w sobotę już w drugim gemie przełamała serwis Kuzniecowej, a po wygraniu swojego podania, dzięki efektownemu wypadowi do siatki, objęła prowadzenie 3:0. W przerwie między gemami Rosjanka poprosiła o krótką pomoc fizjoterapeutkę, która rozmasowała mięśnie uda. Nie pierwszy raz zresztą wystąpiła ze specjalną opaską uciskowa na prawej nodze. Pierwszego gema zdobyła przy własnym serwisie, a zaraz po tym odrobiła stratę i wyszła na 3:3. Od stanu 0:3 Kuzniecowa wyraźnie przyspieszyła tempo wymian i dzięki przewadze siły fizycznej zepchnęła do defensywy Polkę, która nieco słabiej zaczęła serwować, otwierając rywalce szansę na przejęcie inicjatywy od razu po returnie. W siódmym gemie Radwańska odnalazła właściwy rytm uderzeń i łatwo zdobyła swój serwis, a w kolejnym nie wykorzystała czterech "break pointów" (w tym prowadzenia 40:0), ale zakończyła go przy piątej okazji i po utrzymaniu własnego podania zakończyła pierwszą partię - przy pierwszym z trzech setboli - wynikiem 6:3, po 35 minutach gry. Początek drugiego seta rozpoczął się fatalnie w wykonaniu Polki, która przegrała trzy pierwsze gemy, ale później odrobiła stratę przełamania i wyrównała na 3:3. Przy stanie 4:4 Radwańska przełamała serwis rywalki, wykorzystując drugiego "break pointa", a w dziesiątym gemie od stanu 15:40 zdobyła cztery kolejne punkty u zakończyła spotkanie po godzinie i 16 minutach gry, przy pierwszym meczbolu, gdy return Kuzniecowej zatrzymał się na taśmie. - Przed ostatnim gemem byłam trochę zdenerwowana, bo nie chciałam zmarnować tej szansy, ale się udało i jestem z tego zadowolona. Nie potrafię powiedzieć czym ten mecz różnił się od moich poprzednich spotkani z Kuzniecową - powiedziała po zejściu z kortu Radwańska. - Grałam dziś bardzo agresywnie, bo wiedziałam, że aby wygrać, muszę narzucić jej swój styl gry i mi się udało. To wszystko. Polka odnotowała jednego asa i trzy podwójne błędy serwisowe (Rosjanka po trzy), a także 17 niewymuszonych błędów z gry przy 36 po stronie rywalki. Był to czwarty pojedynek tych tenisistek, a trzy poprzednie wygrała Kuzniecowa, która w ubiegłym roku pokonała Polkę kolejno w Wimbledonie, New Haven i Stuttgarcie, a w dwóch ostatnich meczach straciła po jednym secie. W sobotę w Melbourne nastąpiło pogorszenie pogody, bowiem po kilkudniowych umiarkowanych upałach rozpadało się, w wyniku czego większość meczów nie rozpoczęła się zgodnie z planem. Wyjątkiem były pojedynki wyznaczone na dwóch największych kortach, nad którymi zsunięto dachy. Tak był właśnie z Vodafone Arena, gdzie grały Radwańska i Kuzniecowa. Pozostałe mecze przełożono na następny dzień. Na poprawę pogody nie doczekała się Marta Domachowska, która po przejściu eliminacji, doszła do trzeciej rundy. Jej rywalką będzie w niedzielę Chinka Na Li, rozstawiona z numerem 24. III runda kobiet: Agnieszka Radwańska (Polska, 29.) - Swietłana Kuzniecowa (Rosja, 2.) 6:3, 6:4 Maria Kirilenko (Rosja, 27.) - Anna Czakwetadze (Rosja, 6.) 6:7 (6-8), 6:1, 6:2 Ana Ivanović (Serbia, 4.) - Katerina Srebotnik (Słowenia, 28.) 6:3, 6:4 Venus Williams (USA, 8.) - Sania Mirza (Indie, 31.) 7:6 (7-0), 6:4