"Wszystkie te tenisistki 'podróżniczki', które nigdy nie wygrały Wielkiego Szlema. Kolejne pokolenie przechodzi im koło nosa. Są sprytne, że chcą się pozbyć Marii z Rolanda Garrosa. Bez Sereny (Williams), bez Marii, bez Viki (Azarenki), bez Petry (Kvitowej), to ich ostatnia szansa na wygranie Wielkiego Szlema. Ale one nigdy nie czytały raportu Trybunału ds. Sportu. I nigdy nie czytały paragrafu 100 i 101, więc nie mają zielonego pojęcia" - wypalił Max Eisenbud, menedżer pięknej Rosjanki. Zareagował w ten sposób na krytyczną uwagę "Isi" i Woźniackiej, którym nie podoba się przyznawanie dzikich kart tenisistom ukaranym za stosowanie dopingu. Krytyczne w tej sprawie jest zresztą całe środowisko tenisowe, na czele z liderem rankingu ATP - Szkotem Andy'm Maurrayem.- Na pewno muszę się tutaj zgodzić z Andym. Prawa osób po takim zawieszeniu powinny być mimo wszystko troszkę inne niż tych, które wracają po kontuzji czy chociaż po porodzie. Ale cóż... to nie jest moja decyzja. Ale rozumiem, też organizatorów, którzy chcą mieć taką osobę u siebie - powiedziała Radwańska. Szarapowa, po 15-miesięcznej przerwie za zażywanie meldonium, dostała dziką kartę, która ją uprawnia do występu w turnieju WTA w Stuttgarcie. W I rundzie zmierzy się z Włoszką Robertą Vinci. W II rundzie na zwyciężczynie tej pary czekać będzie lepsza z pojedynku Agnieszka Radwańska - Jekaterina Makarowa. MiBi