Lubi komedie i horrory, wyjścia z przyjaciółmi na kolacje, śpiewać w samochodzie i miesiąc grudzień. Oprócz tego znalazła jeszcze czas na rozpoczęcie studiów na krakowskiej AWF. Jednak jej podstawowym zajęciem jest gra w tenisa. INTERIA.PL: Grudzień to Twój ulubiony miesiąc w roku? - Chyba tak (śmiech). Pytam się o to, bo to jedyny miesiąc, w którym masz przerwę od tenisa, tzn. nie występujesz w turniejach. - Szczerze mówiąc przerwa trwa góra dwa tygodnie w całym roku. Bycie w Polsce nie oznacza, że się obijamy i leniuchujemy. Przecież cały czas trenujemy, bo bez tego się nie da. Ale nie musisz w tym czasie męczyć się w podróżach pomiędzy turniejami. - Oczywiście, mimo codziennego treningu, jest to duży odpoczynek i bardziej chodzi tutaj o sferę mentalną niż fizyczną. Nie ma tego stresu związanego z meczami, tej otoczki związanej z turniejem. Co robisz w krótkich chwilach wolnego czasu, oprócz zakupów? - Trenujemy z siostrą trzy razy dziennie, mam rehabilitację ręki, zaczęłam studia, więc czasu jest bardzo, bardzo mało. Dopiero wieczorami jest chwila, by spotkać się z przyjaciółmi, gdzieś wyjść - na kolację czy do kina. Jakie filmy najbardziej lubisz? - Bardzo lubię horrory i komedie, nie przepadam natomiast za science-fiction i na podstawie gier komputerowych. A co ostatnio widziałaś i mogłabyś polecić? - "Narzeczony mimo woli", komedia z Sandrą Bullock, według mnie genialna. A z filmów trzymających w napięciu to byłam na "Pile VI". Jeżeli ktoś jest w stanie wytrzymać na takim kinie, bo niektórzy wychodzili z sali. To jest klasyka horroru i chyba najlepszy horror jaki powstał. Bo to nie jest typowa papka, że potwory jedzą ludzi, tylko fajne kino. W filmiku, który nakręciliśmy przed rokiem z Tobą w roli głównej, jest taka scenka, w której siedząc za kółkiem sobie podśpiewujesz. Czy lubisz śpiewać na co dzień, a jeśli tak, to w jakim gatunku gustujesz? - Ja słucham bardzo dużo muzyki ze względu na częste podróże, tak więc znam wszystkie piosenki, jakie lecą w <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radiu</a>. A jeśli chodzi o ulubione gatunki to r'n'b czy rap, ale słucham wszystkiego, co jest na topie. I faktycznie jeśli jedziemy autem, to lubimy sobie pośpiewać, ale nasze zdolności wokalne wolimy pozostawić z siostrą tylko dla siebie (śmiech). Mówiłaś, że masz niewiele wolnego czasu, a teraz dołożyłaś sobie jeszcze studia na AWF-ie. - Dopiero je zaczęłam, na razie miałam tylko kilka zajęć. Na uczelni starają się nam pomóc (Agnieszka studiuje razem z Urszulą), iść na rękę z zaliczeniem czegoś, ale tak naprawdę po pół roku się okaże jak nam wychodzi studiowanie i czy jesteśmy w stanie temu sprostać. Jaki system zajęć obrałyście? - Jesteśmy na turystyce i rekreacji, na studiach zaocznych, dodatkowo będziemy mieć indywidualny tok nauczania. Chciałem Cię zapytać o popularność. Zastanawia mnie pewna rzecz, jak kilka razy oglądałem twoje treningi, to odbywały się one w spokojnej atmosferze, bez przyglądających się kibiców, a spodziewałem się, że czołowa zawodniczka w rankingu WTA, może mieć z tym problem. - Trening to jest trening, nie ma w nim tak naprawdę nic ciekawego. To jest powtarzanie miliona tych samych uderzeń. Poza tym nikt nie wie, gdzie ja trenuję, bo ja tego nie rozpowiadam i nie będę, bo chcę mieć wtedy spokój, a szczególnie tutaj, w Krakowie. Tak samo z pewnością jest z innymi zawodniczkami. Nie sądzę by był szum medialny na temat treningu jakieś czołowej tenisistki. A jak z popularnością poza kortem? - Jestem rozpoznawalna, z sezonu na sezon coraz bardziej. Nawet zupełnie inaczej ubrana, uczesana czy umalowana wieczorami, a ludzie i tak mnie poznają. Zawsze są dwie strony medalu, czasami popularność pomaga, czasami przeszkadza. Reakcje są różne, ale raczej nie spotkałam się z negatywnymi. Ludzie np. wpatrują się we mnie dopóki nie zniknę za zakrętem, inni proszą o autograf, zdjęcie, są też głupie komentarze, ale ja staram się wtapiać w tłum. Wspomniałaś o dwóch stronach medalu. I podczas wakacji na Mauritiusie doświadczyłaś tej gorszej, czyli namierzyli Cię paparazzi. - To był prawie koniec świata. Pierwszy dzień wakacji i miał być spokój, a tu taka sytuacja. Nie mam jednak na to wpływu. To byli miejscowi, którzy potem sprzedali zdjęcia do różnych gazet. Teraz trzeba cały czas uważać. Nieważne, gdzie się jest, o której i z kim. Czytaj także: <a href="http://sport.interia.pl/tenis/news/wigilia-z-agnieszka-i-urszula-radwanskimi,1415277,27">Wigilia z Agnieszką i Urszulą Radwańskimi</a>