A jednak triumf światowej jedynki w Chinach. Dwusetowy finał WTA 1000 Wuhan
Niedziela jest ostatnim dniem rywalizacji w... ostatnim w tym roku turnieju rangi WTA 1000. W Wuhanie zaplanowano zmagania o tytuły w grze podwójnej i pojedynczej. I jeszcze w sobotę spodziewano się, że po swój czwarty tytuł z rzędu sięgnie tutaj Aryna Sabalenka. Białorusinka prowadziła w trzecim secie 5:2 z Jessicą Pegulą i niespodziewanie straciła inicjatywę. Odpadła, to Pegula stała się rywalką Coco Gauff. Zanim doszło do amerykańskiego starcia, rozstrzygnięto zmagania deblistek. A tu światowa liderka nie zawiodła.

Już za niespełna miesiąc sezon tenisowy dobiegnie końca, choć jeszcze przez kilka tygodni będzie trwała rywalizacja zawodniczek w mniejszych turniejach ITF lub WTA 125. Gwiazdy będą miały wolne, choć zapewne niektóre zdecydują się jeszcze na grę w turniejach kwalifikacyjnych do przyszłorocznego BJK Cup.
Turniej w Wuhanie jest ostatnim, dziesiątym, o randze 1000 - najwyższej w kalendarzu, nie licząc zmagań wielkoszlemowych. I to tu ostatecznie rozstrzygnęły się losy numeru 1 za cały sezon.
Szansę tę miały jeszcze Aryna Sabalenka i Iga Świątek - Polka nie mogła odpaść wcześniej od Białorusinki, by zachować cień nadziei na zmianę w Rijadzie. Tak się nie stało, Iga gładko przegrała w piątek w ćwierćfinale z Jasmine Paolini.
Chyba jeszcze większą niespodzianką było to, że w sobotę półfinał z Jessicą Pegula oddała Sabalenka. Białorusinka prowadziła w trzecim secie 5:2, później obroniła dwie piłki meczowe, doprowadziła do tie-breaka. To była dotąd jej specjalność, wygrała 19 "trzynastych gemów" z rzędu. A tu przegrała z Amerykanką, nie obronie tytułu w Wuhanie.
Nie tylko zresztą ona. Szansę na obronę miała jeszcze jedna tenisistka.
WTA Wuhan. Ostateczne rozstrzygnięcie w Chinach w grze podwójnej. Kazaszka nie obroniła tytułu, rewanż światowej jedynki
Zanim jeszcze do finałowej potyczki przystąpiły Jessica Pegula i Coco Gauff, na największym stadionie w sportowym kompleksie w Wuhanie odbyła się walka o tytuł w deblu. Rok temu zgarnęły go: Anna Danilina z Kazachstanu i Irina Chromaczowa z Rosji, pokonały wtedy amerykański duet z... Jessicą Pegulą i Asią Muhammad.
Kluczowe wtedy było dla nich zwycięstwo w półfinale z Jekateriną Aleksandrową i Kateriną Siniakovą, bo nieprzypadkowo o Czeszce mówi się, że jest najlepszą deblistką świata. Często gra z różnymi partnerkami, a niemal w każdym zestawieniu odnosi sukcesy. Czy to z Taylor Townsend (finał US Open), czy z Barborą Krejcikovą (tytuł w Seulu), czy teraz ze Storm Hunter.
Ta ostatnia też była światową jedynką, ale półtora roku temu zerwała więzadła krzyżowe w kolanie, wróciła dopiero w tym sezonie. I do dziś nie wystąpiła w żadnym deblowym finale, dziewięć dni temu lepsza od niej w Suzhou w grze podwójnej była nasza Katarzyna Kawa.

Dziś w finale Siniakova i Hunter dały jednak pokaz radosnej i skutecznej gry. Kazaszka Anna Danilini i Serbka Aleksandra Krunić nie miały za wiele do powiedzenia, zwłaszcza na returnie. W pierwszym secie przy podaniu rywalek zdobyły tylko cztery punkty. Same zaś zostały dwukrotnie przełamane, co przełożyło się na 6:3 dla duetu Siniakova/Hunter.
W drugiej partii Danilina z Krunić zaczęły rywalizację od niespodziewanego przełamania, za moment Kazaszka serwisami sprawiła, że było 2:0. I wtedy Czeszka z Australijką pokazały, dlaczego to na nie stawiali fachowcy. Sześć kolejnych wygranych gemów, 6:3, 6:2 na końcu. Po zaledwie 69 minutach rywalizacji. I tytuł, który potwierdził dominację Czeszki w rankingu WTA.
Mogła w Wuhanie stracić pierwszą pozycję na rzecz Townsend - gdyby odpadła przed ćwierćfinałem. A tak dołożyła 610 punktów do notowania z poprzedniego tygodnia i wyprzedza Amerykankę już o 784 punkty.
A jeszcze może powiększyć ją w najbliższym tygodniu - sama startuje w WTA 500 w Ningbo (z Su-wei Hsieh), a Townsend - w WTA 250 w Osace.
W całym turnieju Siniakova i Hunter przegrały zaledwie 15 gemów.













