Dla polskich kibiców kluczowe znaczenie ma oczywiście rywalizacja singlistek, to za sprawą Igi Świątek, która na Stade Roland Garros znów broni tytułu. Gdy Polka dotarła na te sportowe obiekty w 16. dzielnicy Paryża, na Court Philippe-Chatrier do pierwszego tegorocznego finału szykowali się już specjaliści od gry mieszanej. A to też dla nas rywalizacja dość ważna, w poprzednim sezonie dwukrotnie tytuły w niej zdobywał Jan Zieliński. W tym roku Polak miał po raz kolejny grać z Su-wei Hsieh - ich wycofanie nastąpiło tuż przed pierwszym spotkaniem. A do finału awansowały dwie pary wysoko rozstawione: numer trzy i cztery w turniejowej drabince. Ten pierwszy duet tworzyli Włosi: Sara Errani i Andrea Vavassori, ten drugi Amerykanie: Taylor Townsend i Evan King. Doprawdy trudno było tu wskazać faworytów. Mało tego, Errani i King mają jeszcze szanse na sukces w grach deblowych, oboje znaleźli się już w półfinałach. Roland Garros. Poznaliśmy pierwszych mistrzów French Open w 2025 roku. Dwa sety w finale par mieszanych Sara Errani to aktualna mistrzyni świata, bo przecież miała znaczący wpływ na to, że Włoszki w listopadzie zeszłego roku zdobyły puchar za triumf w Billie Jean King Cup. W Paryżu prawdopodobnie rozegrała ostatnie mecze w grze pojedynczej w karierze, tak przynamniej to zapowiedziała. Nie przeszła kwalifikacji, uległa w drugiej rundzie Annie-Lenie Friedsam, choć miała piłkę meczową. Nie kończy bynajmniej kariery, w wieku 38 lat nie ma po prostu już sił, by grać na dwóch, a w Wielkich Szlemach nawet na trzech frontach. Stawia na debel, wspólnie z Jasmine Paolini odnoszą wielkie sukcesy, na tych właśnie kortach zdobyły rok temu olimpijskie złoto i były w finale French Open. Teraz zaś jej przyjaciółka, która singlową rywalizację w Paryżu zakończyła w czwartej rundzie, wspierała ją dopingiem z trybun. W piątek zagrają kolejny bój z rosyjskim duetem Mirra Andriejewa/Diana Sznajder - o finał French Open. Errani do swojego bogatego dorobku w całej karierze dopisała ostatecznie siódmy wielkoszlemowy tytuł, a drugi w grze mieszanej. W zeszłym roku, wspólnie z Andreą Vavassorim wygrali US Open, teraz powtórzyli ten wynik w Paryżu. Finał rozegrano na odkrytym stadionie Philippe'a Chatriera, choć przecież zapowiadano na czwartek deszcz. Pogoda była jednak bardzo wymagająca, jeśli tak można nazwać bardzo mocne podmuchy wiatru oraz momentami, zwłaszcza pod koniec pierwszej partii i na początku drugiej, siąpiący deszcz. Problemy z takimi warunkami miała zwłaszcza Townsend, szczególnie z wiatrem, a to przecież wiceliderka rankingu deblistek. O dziwo, lepiej radziła sobie Errani, która przecież serwuje z niewielką mocą, korzysta raczej z rotacji. Włoszka nie została jednak ani razu przełamana w całym spotkaniu, to duże osiągnięcie. Townsend zaś została, co miało kluczowe znaczenie dla losów pierwszego seta. W ósmy gemie doszło do równowagi, decydował jeden punkt. Amerykanka serwowała na Errani, ta odpowiedziała dość dobrym returnem. Na tyle dobrym, ze Taylor wyrzuciła piłkę w aut. Włoszka zaś w swoim kolejnym gemie wytrzymała presję, a dzieła dopełnił Vavassori. Drugiego seta Amerykanie zaczęli najgorzej jak się tylko da - przełamany został King. Potężnie wiało, piłka płatała figle, uciekała w bok, to w decydujących akcjach przeszkadzało tak Townsend, jak i Kingowi. Tych strat już do końca nie odrobili, a jeszcze w siódmym gemie kolejny break wpad na konto duetu z Włoch, tym razem przy serwisie Townsend. Mecz zakończył się wynikiem 6:4, 6:2, po 71 minutach gry.