Urszula Radwańska przez blisko dziewięć lat w ogóle nie grała w deblu, skupiała się na singlu, w którym i tak coraz bardziej spadała w rankingu WTA. I tak nie miało to większego znaczenia, bo młodsza ze znanych sióstr ten sport traktuje jak pasję i co chwilę rywalizuje w różnych częściach świata. Raz lepiej, raz trochę gorzej, choć w tym roku wyniki są jakby trochę lepsze. No i doszły zaskakujące sukcesy w deblu, który przecież Urszula Radwańska zwykle omijała. Młoda Czeszka zachwyca fachowców. To ona, ze starszą Słowaczką, były faworytkami w Lopocie Takim sukcesem było wygranie całego turnieju ITF W50 w Calvi w zeszłym tygodniu. Wygrano pewnie, wspólnie ze Szwajcarką Valentiną Ryser, bez straty seta. Po tamtych zawodach obie rozjechały się w różne strony kontynentu: Ryser gra w Nottingham, Radwańska do dziś próbowała swoim sił w Lopocie w Gruzji, zostanie tam zresztą także i na kolejny tydzień. W singlu odpadła w drugiej rundzie, ale w grze podwójnej, z Japonką Nagi Hanatani, pokonywały kolejne przeszkody i zameldowały się w finale. A droga wcale lekka nie była, w czwartek ograły najwyżej rozstawiony duet Ankina Raina/Ekaterine Gorgodze (Japonia/Gruzja) 6:7, 6:4, 10:8. Po ponad dwugodzinnym boju, z wielkimi emocjami w samej końcówce. W decydującym boju ich przeciwniczkami były Słowaczka Viktória Hrunčáková oraz 17-letnia Tereza Valentova. To Czeszka jest przez wielu fachowców widziana w roli kandydatki na gwiazdę, rok temu wystąpiła już w finale juniorskiego Rolanda Garrosa. No a Hrunčáková też ma sporo osiągnięć, z juniorskim tytułem US Open w deblu, ale też i półfinałem w Nowym Jorku już w rywalizacji profesjonalistek. To one miały w drabince "dwójkę", bukmacherzy też nie zostawiali żadnych złudzeń. Nieco ponad godzina - finał w Gruzji był zaskakująco jednostronny. Polka bez drugiego tytułu I wszystko potoczyło się tak, jak fachowcy przewidywali. Polka i Japonka nie zdołały nawiązać walki, były bezradne w dwóch 32-minutowych setach. Zanim ten pierwszy się na dobre rozpoczął, już przegrywały 0:3, z dwoma przełamaniami. Podobnie było w drugiej partii. Zaskoczyć mogły jednak statystyki serwisowe Radwańskiej i Hanatani - zaledwie 43 procent wygranych piłek po pierwszym podaniu oraz 29 - po drugim. A przecież w deblu to serwis jest absolutnie kluczowy, to on daje dominację i pewność siebie. Polka i Japonka nie zaliczyły asa, dołożyły pięć podwójnych błędów. Ich rywalki miały bilans 1/1, ale też bardzo wysoką skuteczność pierwszego serwisu. To on dawał im spokój. Hrunčáková i Valentova wygrały więc 6:2, 6:1, dostaną po 50 punktów do rankingu. Dla nich to też pewne pocieszenie po rywalizacji w singlu, którą Słowaczka zakończyła na drugiej rundzie, a Czeszka - w ćwierćfinale. Turniej ITF W50 w Lopocie (korty twarde). Finał Viktória Hrunčáková/Tereza Valentova (Słowacja, Czechy, 2) - Urszula Radwańska/Nagi Hanatani (Polska/Japonia) 6:2, 6:1.