Turniej WTA 1000 w Rzymie jest szóstym tej rangi w 2025 roku, zarazem ostatnim na kortach ziemnych. Gdy czołowe zawodniczki świata poznawały układ drabinki zmagań na Foro Italico, Maja Chwalińska od godziny przebywała już na stadionie, próbując dokonać rzeczy skrajnie trudnej. Taką byłby dla niej awans do fazy zasadniczej zawodów w stolicy Włoch. Polka miała bowiem fatalne losowanie kwalifikacji. Pierwsza rywalka, Ukrainka Julija Starodubcewa, kapitalnie zaprezentowała się w Madrycie, wygrała dwa mecze w kwalifikacjach, a później trzy w głównej części zmagań, zanim ograła ją Mirra Andriejewa. A gdyby ze Starodubcewą udało się wygrać, kolejną przeciwniczką byłaby zapewne Maria Sakkari, która wraca do dobrej dyspozycji. WTA Rzym. Maja Chwalińska - Julija Starodubcewa w pierwszej rundzie eliminacji. Trzy piłki setowe Polki, później cztery Ukrainki. Wszystkie obronione Maja Chwalińska przyleciała do Rzymu mając bagaż sześciu przegranych meczów z rzędu, ale przecież nawet w tych spotkaniach zmarnowała wiele znakomitych okazji. W Antalyi z Chinką Wushuang Zheng prowadziła 6:4, 4:1, a przy 5:4 miała piłkę meczową. I przegrała. Z Eliną Switoliną w Radomiu wywalczyła pięć piłek setowych, a w tie-breaku jednak poległa. Z Dalmą Galfi wygrywała w drugim secie 4:1, by jednak przegrać 5:7. A z Cristiną Bucsą w Madrycie prowadziła już 5:2 i... przegrała 11 kolejnych gemów. Potrzebne było przełamanie, a tymczasem historia zaczęła się powtarzać. Polka znów świetnie zaczęła, odskoczyła na 3:0, miała przewagę breaka. A później doszło do kuriozalnej sytuacji, gdy w pięciu kolejnych gemach obie tylko się przełamywały. Polka miała piłkę na 5:2, momentami bardzo dobrze zmieniała rytm gry, wybijała Ukrainkę z uderzenia. Zaczęła też jednak przesadzać ze skrótami, Starodubcewa coraz częściej do nich dobiegała. I w kluczowych momentach seta to też miało istotne znaczenie. Polka bowiem, przy swoim prowadzeniu 5:4, znów wywalczyła trzy break pointy, tym razem z rzędu. Były to więc piłki setowe. Pierwszą Maja popsuła bekhendem, drugą Starodubcewa wygrała sama. A gdy Polka raz jeszcze wyrzuciła swoje podanie, podłamała się. Za moment dołożyła kolejne dwa błędy i zrobiło się 5:5. Ostatecznie doszło do tie-breaka, po błędach Chwalińskiej Starodubcewa prowadziła już 6-2, miała cztery setbole. I... nastąpił kolejny cud! Polka wygrała trzy akcje z rzędu, a w następnej - wyrównała na 6:6, gdy jej rywalka obroniła dwa smecze, ale skapitulowała po lżejszym zagraniu. Na końcu to ona jednak cieszyła się z triumfu w tej partii, wygrała tie-breaka 8-6. Kapitalny powrót Mai Chwalińskiej w drugim secie. Było 0:3, Starodubcewa miała kolejną szansę. Popis Polki Sytuacja Polki zaczęła wyglądać koszmarnie, gdy w drugiej partii przegrywała już 0:3, a jeszcze 80. rakieta najnowszego rankingu WTA uzyskała szansę na podwójne przełamanie, już na 4:0. Maja wyszła z tych wielkich opresji obronną ręką, wciąż też grała po swojemu. Długie topspiny pod końcową linię uprzykrzały życie Ukraince, a częściej już lądowały w korcie niż tuż za linią. Polka zaczęła wygrywać tzw. wielkie punkty, czyli wymiany w kluczowych momentach. A mogło być 4:1 dla Starodubcewej, a za chwilę też 4:2, Ukrainka wywalczyła kolejne dwa break pointy. Tymczasem to jednak Maja wyrównała na 3:3. I w końcówce seta była już lepsza, sprzyjał jej serwis, doprowadziła do trzeciej partii. Wiele wskazywało na to, że jeśli mecz dalej będzie przebiegał w taki sposób, obie spędzą na korcie nawet cztery godziny. Już wtedy było jasne, że lepsza z tej pary we wtorek zagra z Marią Sakkari, która ograła Francuzkę Chloe Paquet 4:6, 6:3, 6:2. Mecz dalej był bardzo zacięty, akcje długie, ale też jedna i druga nie jest zawodniczką grającą siłowo. Chwalińska dwukrotnie przełamała Starodubcewą, ale miała problem z podkreśleniem swojej wyższości wówczas, gdy sama serwowała. Aż w końcu to się udało, w czwartym gemie, gdy po ataku zbiegła do siatki i wykończyła akcję drajwem. A później po raz trzeci przełamała Starodubcewą, już na 4:1 i Ukrainka "pękła". Po tym, jak sama zmarnowała... pięć break pointów. Jej świetnie mecze w Madrycie nie miały żadnego znaczenia, Chwalińska wygrała 6:7 (6), 7:5, 6:1, po 195 minutach zaciętej walki na korcie numer 15. W nagrodę we wtorek zagra z Sakkari - z pewnością w bardziej prestiżowym miejscu.